25 października 2023 r. ponownie gościłem u pana Rafała Mossakowskiego z Centrum Edukacyjnego Polska. Tym razem rozmowa (dostępna m.in. na kanałach Rumble, YouTube) dotyczyła przyczyny rozczarowującego wyniku Konfederacji w tegorocznych wyborach parlamentarnych. Nie chciałem odwoływać się do wielu trafnych spostrzeżeń na temat przebiegu kampanii (np. komentarz Arkadiusza Miksy), spraw zakulisowych Konfederacji, czy też do ogólnych komentarzy o stanie Konfederacji (tu np. polecam komentarz prof. Wielomskiego dla VotumFM), bo inni powiedzieli to lepiej i w większych szczegółach. Zamysłem było zwrócenie uwagi na pewną rzecz, której w czasie tej kampanii brakowało – kontrataku.
Tytuł rozmowy może wydawać się dziwny. Jak niby zdolność ripostowania, i to jeszcze w stylu Donalda Trumpa, miałaby Konfederacji w jakikolwiek sposób pomóc? Trzeba jednak pamiętać, że zwycięstwo Trumpa w wyborach prezydenckich z 2016 r. miało miejsce w nieporównywalnie bardziej wrogiej atmosferze. Atakowały go media zarówno krajowe, jak i światowe. Jego kampanię prezydencką w pewnym momencie śledziła prawie każda osoba na Ziemi, tak mocno zawojował scenę polityczną. Donald Trump znajdował się wtedy pod tysiąckrotnie większą presją niż Konfederacja. Wynajdowano na niego haki, nawet je wymyślano. Przywoływano różne epizody z jego życia. Ośmieszano go na wszelkie możliwe sposoby. Nierzadko sięgano po działa tak ciężkie, że wielu innych poległoby po oddaniu jednego strzału.
A mimo to wygrał. Dlaczego? Bo kontratakował.
W wyborach bardzo duże znaczenie ma charakter. Nietrudno jest wynająć grupę ekspertów do sporządzenia pięknie brzmiących ustaw, czy zaprezentować swoje postulaty w kontrolowanym przez siebie środowisku, czytając z telepromptera pięknie utkane przemowy. Czym innym jest odpowiednie zareagowanie na ataki ze strony przeciwników. To właśnie w momencie takiego starcia, ścierania się ze sobą mieczy z taką zaciętością, że aż iskry lecą, wyborca zaczyna wyrabiać sobie zasadniczą opinię na temat danej osoby. Te kilka sekund często stanowi różnicę między oszałamiającym sukcesem w wyborach a konduktem pogrzebowym dla swojej partii.
Niech za przykład posłuży wypowiedź wiceprezydenta Mike’a Pence’a. W lipcu tego roku odbyła się konferencja pt. Blaze Media Presents: The Summit. Prowadzącym był Tucker Carlson, były prezenter Fox News cieszący się w środowisku prawicowym ogromną popularnością ze względu m.in. na umiejętność zadawania zdroworozsądkowych pytań. W czasie tej konferencji osoby walczące o uzyskanie nominacji na kandydata z ramienia Partii Republikańskiej mieli poważną okazję do zabłyśnięcia przed potencjalnymi wyborcami – tę szansę miał również Mike Pence. Jedną z istotnych kwestii była, rzecz jasna, wojna na Ukrainie. Słuchając Pence’a można było odnieść wrażenie, że startuje na urząd prezydenta Ukrainy, a nie Stanów Zjednoczonych. W 24 minucie Carlson wyraził tym zdumienie i zadał mu pytanie, po którym Pence popełnił polityczne samobójstwo. Oto nagranie, a poniżej tłumaczenie tej wymiany zdań:
Carlson: Przepraszam, Panie wiceprezydencie. Wiem, że ubiega się Pan o urząd prezydenta-
Pence: Dziękuję, że Pan to zauważył.
Carlson: Pan jest zaniepokojony tym, że Ukraińcy nie mają wystarczającej liczby czołgów. [Życie] w każdym mieście w Stanach Zjednoczonych uległo pogorszeniu przez ostatnie trzy lata. Proszę je objechać. Nie ma ani jednego miasta, gdzie sytuacja uległaby poprawie. Widać to gołym okiem. Gospodarka upada. Odsetek samobójstw wzrósł niebotycznie. Ulice są brudne jak nigdy, przestępczość szaleje, protestów jest coraz więcej. A mimo to Pan przejmuje się tym, że Ukraińcy – państwo, którego większość osób nie jest w stanie znaleźć na mapie, które otrzymało dziesiątki miliardów dolarów z pieniędzy podatników – nie mają dostatecznej liczby czołgów. Sądzę, że uczciwe jest zadanie pytania: Gdzie w tym wszystkim jest troska o Amerykanów?
Pence: Nie jest to moim zmartwieniem.
Mike Pence i tak nie miał żadnych szans na wygraną. Co prawda można było twierdzić, że Pence zaskarbi sobie sympatię tej części elektoratu konserwatywnego, która ma Trumpa dosyć, ale sondaże nie budziły nadziei. Pomimo przekazu medialnego, elektorat prawicowy w dużej mierze postrzegał zachowanie Pence’a podczas certyfikacji głosów 6 stycznia jako zdradę. Sytuacja dla Pence była o tyle skomplikowana, że nie był w stanie powiedzieć o sobie pozytywnego słowa bez przywoływania zasług administracji Donalda Trumpa.
Lecz tym komentarzem definitywnie zakończył swoją kampanię prezydencką. Oficjalne ogłoszenie tej decyzji nastąpiło dopiero 29 października (artykuł Associated Press), ale każdy wiedział, że po przytoczonej wyżej wypowiedzi było to tylko kwestią czasu. Proszę zwrócić uwagę, że rozmowa Carlsona z Pencem trwała prawie pół godziny, cała konferencja z osiem godzin, a po sieci najbardziej rozniósł się właśnie ten krótki fragment.
Końcówkę kampanii Mike’a Pence’a najlepiej charakteryzuje poniższe zdjęcie. Dziennikarz Politico Adam Wren uchwycił scenę ze spotkania zorganizowanego w aptece w stanie Iowa, ostatniej desperackiej próbie rozniecenia entuzjazmu wśród wyborców. To i inne tego rodzaju zdjęcia można znaleźć w szczegółowym artykule Politico (odnośnik) o wymownym tytule: Niegdyś był faworytem prawicy. Teraz Mike Pence nie jest w stanie ściągnąć do pizzerii 15-osobowego tłumu.
Tym bardziej frustrujące jest zachowanie Krzysztofa Bosaka. Zaznaczyć chcę, że ja pana Bosaka nie znam, nie śledziłem jego poczynań przez lata. Kojarzę go głównie z jego wystąpień w mediach, w czasie których prezentuje on wysoki poziom wypowiedzi, dobrze sprawdzając się w szermierce na słowa. Przytoczę tu nawet interesującą analizę z 2020 r. przygotowaną przez trenera interpersonalnego, ukazującą to, jak Bosak potrafi zareagować na różne formy manipulacji w czasie wywiadu z wrogo nastawionym do niego dziennikarzem.
Ale co zrobić, gdy dziennikarz tylko przytoczy kontrowersyjną wypowiedź? Wtedy cała ta szermierka słowna zaczyna być przez elektorat odbierana bardzo dziwnie, bo wygląda jak wycofywanie się. Dziennikarz poświęci pięć sekund na przytoczenie np. wypowiedzi Korwina-Mikke – i nie musi robić nic innego. Zaproszony gość sam będzie się wił, przepraszał, potępiał, żeby nie przyklejono mu tej łatki. Paradoksalnie pogarsza tylko swoją pozycję.
Tak właśnie media rozegrały Konfederację. Taktyka dziecinnie prosta, ale niezwykle skuteczna.
Media wprawiły w ruch taką machinę, że w pewnym momencie Konfederacja zaczęła rozgrywać samą siebie. Ponieważ nie dochodziło do kontrataku, do rozbrojenia mocy tych cytatów, a do pokrętnego tłumaczenia w stylu „On nie reprezentuje poglądów partii” czy „To proszę jego zaprosić i go o to zapytać”, dziennikarze traktowali to jako zachętę do ponawiania ataków. Skoro zadziałało to raz, to będą z tego korzystać na każdym kroku. Łobuz dlatego chętnie bije swoją ofiarę, bo ona nigdy nie oddaje. Co z tego, że łobuz nie ma racji? To nie on wraca do domu z siniakami. Dochodzi do tego, że każda rozmowa tylko poruszająca ten temat automatycznie jest odbierana jako atak, nawet jeśli nim nie jest. Dobrze obrazuje to wywiad Krzysztofa Bosaka u Tomasz Sommera, który warto wysłuchać w całości:
Redaktor Sommer rozpoczął wywiad właśnie od tej kwestii. Co robi Bosak? Wycofuje się. Narzeka, że politycy Konfederacji nie poświęcili więcej czasu na prezentowanie programu. Daje wyraz swojej niechęci wobec Korwina i jego kontrowersyjnych wypowiedzi o pedofili. Po mowie ciała wyraźnie widać frustrację tym ciągłym wyciąganiem cytatów różnych członków Konfederacji.
Co jednak dzieje się w drugiej połowie wywiadu? Bosak tłumaczy chowanie Grzegorza Brauna w szafie tym, że Braun dawno temu powiedział coś o odstrzeleniu dziennikarzy i przez to media nie chciały go zapraszać. Bo był nieprzewidywalny. Dziennikarz, jak twierdzi Bosak, nie chciał odpowiadać przed swoimi przełożonymi za tak kontrowersyjną wypowiedź jaka mogłaby paść podczas jego programu. Gość musi być przewidywalny.
Tym bardziej groteskowy jest niedawny wywiad w „Tak Jest” na TVN-ie. Prowadzący Andrzej Morozowski zaprosił do programu Krzysztofa Bosaka oraz Wojciecha Koniecznego z Nowej Lewicy. Znów polecam wysłuchanie całości, tym razem 15-minutowej (odnośnik). Pierwsze pytanie prowadzącego? Nazwaliście państwo kobiety per „inwentarz”. Bosak zademonstrował swoją szermierkę słowną, ale skonstatował, że „jedna głupia wypowiedź przekreśla cztery lata merytorycznej pracy”.
To nie do końca prawda. W polityce człowieka przekreśla nie tyle wypowiedź czy nawet czyn, co reakcja.
O dziwo wypowiedź Korwina była dla Konfederacji idealną szansą. Media mają mnóstwo grzechów na sumieniu, zwłaszcza tych związanych z rokiem 2020, co też opisałem w swojej książce. W reakcji na atak można je wywlec, żeby to media musiały zacząć tłumaczyć się ze swoich występków. Gdy ktoś przytoczy jedną z wypowiedzi Korwina o pedofilii (artykuł Oko.Press zawiera szereg przykładów), trzeba np. wyciągnąć na wizji poniższe zdjęcie:
Jest to taktyka o ogromnej sile rażenia. Takie sytuacje elektryzują społeczeństwo, pokazują, że oto mamy do czynienia z osobami, które nie boją się powiedzieć tego, jak jest naprawdę. Gdyby media wpadły na pomysł odbicia piłeczki, wtedy można zaprezentować kolejny przykład. W przypadku Bidena istnieją wypowiedzi, zdjęcia i nagrania. W przypadku Korwina istnieją tylko głupie cytaty i jedno zdjęcie wykonane, można przypuszczać, za pozwoleniem. Nie tyle jest to wybronienie Korwina, co pokazanie, że osoby go atakujące same nie są lepsze. Pierwotny zarzut nie dość, że traci na sile, to wywraca do góry nogami scenę polityczną – na korzyść kontratakującego.
Zamiast tego jest jak zwykle – Bosak przychodzi do programu i przeprasza za wszystkich. Być może zbyt mocno przyzwyczaił się do ciągłych ataków, więc nie widzi tego, jak ta strategia obecnie jest odbierana przez osoby postronne. Bo wygląda to tak:
Media wydają miliony złotych, żeby Konfederację zmieść w proch. Atakują partię ze wszystkich stron, za wszystko. Uderzają we wszystkie możliwe czułe punkty. A tu przychodzi lider Konfederacji do programu w mediach głównego nurtu, biadoli, że nie zapraszają Konfederacji do mediów głównego nurtu, a potem tłumaczy się z tego, że któryś z członków Konfederacji coś gdzieś w mediach głównego nurtu chlapnął. Jeszcze przy tym jest deklaracja odcinania się od radykalizmu, szurów i innych kontrowersyjnych poglądów.
Czyli oni mają rację, a wy nie. Oni was nienawidzą, a wy się przed nimi płaszczycie, żeby uzyskać ich aprobatę. Aprobatę osób, które po wszystkim, co miało miejsce od 2020 r., na tę aprobatę nie zasługują, mówiąc delikatnie.
Dlatego twierdzę, że wasz wynik jest klęską. Jakbyście chwycili byka za rogi, może nawet przebilibyście sondaż po warszawskiej konwencji, a tak to przegraliście z Nową Lewicą. Gdy pod koniec wywiadu w TVN-ie Bosak mówi do Koniecznego, że lewica jest błędem, taka wypowiedź brzmi mało przekonująco.
Skoro lewica jest błędem, ale uzyskali wynik lepszy od was, to czym to czyni was?
Musi u was nastąpić poważna transformacja wewnętrzna. Oto moje rady:
● Przestańcie bać się wyrażać kontrowersyjnych poglądów. Jeśli coś jest kontrowersyjne, to nie znaczy, że jest to niezgodne z prawdą. Nie podejmujcie decyzji na podstawie tego, co o tym mówią w mediach, bo akurat w tym zakresie są one słabym wyznacznikiem. Raczej omówcie między sobą to, co mówić, a czego nie mówić w danym temacie, żeby wykryć mocne i słabe punkty swojej argumentacji.
● Nie wycofujcie się bez końca. Jeśli już ktoś coś powiedział, zastanówcie się, jak można taki cytat rozbroić. Bardzo dobrą taktyką jest zmusić przeciwnika do konfrontacji z własnym kodeksem moralnym. Umieszczenie kogoś w takim klinczu sprawi, że drugi raz tematu nie podejmie z obawy przed dalszą kompromitacją.
● Każdy atak to okazja do kontrataku. Wyciąganie na wierzch naprawdę niewygodnego tematu źle wygląda, chyba że ma to miejsce w reakcji na czyjeś pomówienia. Trafna riposta jest wtedy na wagę złota. Trump jest w tym mistrzem, czego przykład pokrótce opisałem w artykule „W jaskini lwa”.
Przypomnieć należy też słynną ripostę Trumpa wobec Hillary. Reakcja na poniższym filmie może wyglądać się udawaną, ale taki nastrój ogarnęło pół kraju, i to przez dobry tydzień (wiem o tym, bo sam byłem żywo zainteresowany kampanią Trumpa). Ta riposta zadziałała tak dobrze dlatego właśnie, że Hillary Clinton wyraźnie uniknęła jakiejkolwiek odpowiedzialności za aferę związaną z postawieniem prywatnego serwera w piwnicy swojego domu, przez który to serwer prowadziła obowiązki służbowe. Ameryka żyła tym tematem, wiedziała wiele na temat różnych podejrzanych manewrów wykonywanych przez osoby chroniące byłą sekretarz stanu. Trump nie odpuszczał tematu przez wiele miesięcy, aż w końcu pojawiła się złota okazja, z której skorzystał.
Konfederacja miała, i nadal ma, realną szansę wywołać podobny efekt. Gdyby zaatakowała słaby punkt mediów – czyli Joe Bidena – to wtedy przynajmniej zepchnęłaby media do defensywy. Nie bójcie się powiedzieć, że król jest nagi, bo ten król jest jeszcze stary, niedołężny, nieprzytomny umysłowo, otwarcie atakuje swój kraj i pcha świat w stronę trzeciej wojny światowej.
● Nie walczcie o względy mediów. I co z tego, że mogą was nie zaprosić? Za mało was jeszcze ośmieszyli? Jak zaczniecie budzić zainteresowanie społeczeństwa, media głównego nurtu w ogóle nie będą wam potrzebne do osiągnięcia sukcesu, bo społeczeństwo samo was wypromuje.
Dwa tego przykłady to RSBN i r/the_donald. Stację Right Side Broadcasting Network utworzono oddolnie w reakcji na manipulacje medialne wokół wieców Trumpa. Wiece czasami nie były pokazywane w pełni, a już w ogóle nie pokazywano ogromnego tłumu, który przychodził wysłuchać przyszłego prezydenta. Choć była wtedy jeszcze w zalążku, ta alternatywna stacja dzięki wsparciu widzów jeździła na każdy wiec Trumpa, żeby pokazywać tłumy, rozmawiać z potencjalnymi wyborcami itd. Powstało też, także oddolnie, forum r/the_donald zrzeszające zwolenników Donalda Trumpa. To właśnie to forum pomogło spopularyzować skrót MAGA, było też źródłem wielu innych memów produkowanych przez mocno zaangażowanych wyborców (np. seria Can’t Stump The Trump). W szczytowym momencie swojej popularności miało prawdopodobnie aż 6 milionów subskrybentów, a może nawet i więcej, bo platforma Reddit otwarcie podejmowała działania mające na celu ograniczenie zasięgu i wpływu tego forum.
Wbrew pozorom to media mają najwięcej do stracenia. Jeśli zelektryzujecie społeczeństwo, to wtedy wyborcy sami zaczną was szukać, polecać was, podsyłać filmy, tworzyć memy, zbierać podpisy, szerzyć wasz program itp. Pod wpływem tej presji media zmuszone będą was pokazywać, bo ostatecznie muszą walczyć o oglądalność.
A macie takie atuty, że aż przykro się robi, gdy widać to, jak je marnotrawicie.
Wszystko da się odratować. Musicie jednak mieć spójną wizję, prezentować ją bezkompromisowo, a na każdy atak odpowiadać kontratakiem.
Wtedy to wy będziecie definiować rzeczywistość, a nie media.