W nocy z 8 na 9 lutego 2024 r. miało miejsce wysoce kontrowersyjne wydarzenie. Jeden z czołowych amerykańskich dziennikarzy Tucker Carlson przeprowadził wywiad z Prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Ranga tego wydarzenia jest niezaprzeczalna, co wynika choćby z tego, że mówiono o nim we wszystkich mediach i że odnosili się do niego czołowi politycy z całego świata. Natomiast zdania podzielone są co do tego, czy to był wywiad na poziomie, czy może raczej głupi amerykański szołmen dał mordercy platformę do szerzenia swojej kłamliwej propagandy.
Ten artykuł będzie jednak o czymś odrobinę innym. Serwis AmerykaForum nie powstał po to, żeby skupiać się bezpośrednio na bieżących wydarzeniach, ale żeby zwrócić uwagę polskiemu odbiorcy na szerszy kontekst wyłaniających się problemów. Stosując przenośnię, nie tyle ważny jest kij wbity w mrowisko, a to, czemu ten kij został wbity, gdzie mrówki poszły, czemu w ogóle powstało to mrowisko i co jeszcze działo się wokół niego. Może to zostać odebrane jako czasochłonne dzielenie włosa na czworo, i potem znowu na czworo, ale to właśnie nieznajomość szczegółów spłyca rozumienie danej sytuacji.
W tym sensie treść wywiadu, omawianego obszernie w wielu innych miejscach, ma znaczenie drugorzędne. Ważniejsze jest to, jak się do tego odniesiono.
Ale po kolei.
Zapowiedź
6 lutego w sieci pojawiło się szokujące oświadczenie. Tucker Carlson, amerykański dziennikarz znany przede wszystkim jako prezenter w stacji Fox News, poinformował, że właśnie znajduje się w Moskwie i, mając za plecami Kreml, zamierza wkrótce przeprowadzić wywiad z Władimirem Putinem.
W swojej zapowiedzi przedstawił swój punkt widzenia. Na początku podkreślił, że przeprowadzenie takiego wywiadu wiąże się z ryzykiem. Oznajmił jednak, że należy to do jego obowiązków jako dziennikarza. Uważa, że zachodnie społeczeństwa są niedoinformowane, co stanowi tym większe zagrożenie w obliczu upadającego na naszych oczach dotychczasowego porządku świata i słabnącego dolara. Wprost zarzuca mediom głównego nurtu to, że okłamują swoje narody, żeby nakręcać wojnę na Ukrainę. Nazwał takie media propagandzistami.
Carlson stwierdził też, że zachodnie media nie są zainteresowane rozmową z adwersarzem. Tutaj pojawiły się liczne sprostowania, w tym z Kremla. To nie jest tak, że zachodni dziennikarze nie chcieli przeprowadzić wywiadu z Putinem. Taką chęć wyrażono wielokrotnie, o czym poinformował rzecznik prasowy Kremla Dmitrij Pieskow (artykuł WION). Putin im wszystkim odmówił, bo uważał, że nie będzie z takiej rozmowy żadnej korzyści.
Ten aspekt umyka mediom. Po co Putin ma zapraszać na rozmowę kogoś, kto nie tyle zapyta go o jego zdanie, co zacznie się na niego rzucać? Zwłaszcza, że media amerykańskie (a można tym mianem określić właściwie prawie wszystkie media na Zachodzie, biorąc pod uwagę ich jednolity sposób myślenia) przez ostatnie lata regularnie oskarżały Putina o wszystko, co się dało. Jak taki wywiad w ogóle by wyglądał? Forsowaliby własne opinie, Putin by zaprzeczył, a potem pojawiłyby się tendencyjne nagłówki: „Putin nie umie pogodzić się z rzeczywistością”, „Zbrodniarz oburzony, że wytyka mu się jego zbrodnie”, „Putin nie chce się przyznać, że zamierza podbić Europę” itp.
W wypowiedzi Carlsona pojawiły się jeszcze trzy istotne uwagi. Raz, administracja Bidena inwigilowała wiadomości tekstowe zespołu Carlsona trzy lata temu i, jak przypuszcza Carlson, miesiąc temu. Za pierwszym razem, gdy Carlson pracował jeszcze dla Fox News, do planowanego wywiadu z Putinem nie doszło. Dwa, cały wywiad dostępny jest na stronie TuckerCarlson.com (odnośnik, transkrypcja) oraz, za uprzejmością Elona Muska, na platformie X (poniżej). W ten sposób każdy zainteresowany może obejrzeć wywiad samemu, bez filtra medialnego. I trzy, dla Amerykanów swoboda wypowiedzi ma szczególne znaczenie. Każdy ma prawo usłyszeć to, co Putin ma do powiedzenia i wyrobić sobie na ten temat własne zdanie. Nikt przecież nie każe komukolwiek zgadzać się ze wszystkim, co Putin mówi.
Historyczny wywiad
Sam wywiad był… interesująco nudny.
Putin w zasadzie powtórzył to, co mówił od dłuższego czasu na temat przyczyn konfliktu. Zaczął, ku zaskoczeniu i niezadowoleniu Carlsona, od długiego wykładu na temat historii regionu prowadzącej do obecnej sytuacji. Mówił, że Ukraina jest młodym państwem bez własnej odrębnej tożsamości i że historyczne była rosyjska. Jeśli chce mieć własną tożsamość, zgoda, ale nie na podstawie nazizmu. O Krymie zaś powiedział, że przyłączyła się do Rosji w wyniku referendum.
Szczególnie spore kontrowersje wywołał komentarz Putina o Polsce. Stwierdził, że to Polska sprowokowała Hitlera do rozpoczęcia drugiej wojny światowej. Dodał, że Polska współpracowała z Hitlerem przy rozbiorze Czechosłowacji. Eksperci od spraw historycznych lepiej będą w stanie się wypowiedzieć na ten temat i ogólnie o całym wykładzie.
Pytanie jest, czy cały ten wywód historyczny nie jest swojego rodzaju metaforą. Putin takie wykłady urządza regularnie, to prawda, ale w tym wypadku mogło tu chodzić o coś odrobinę więcej. Na przykład krytyka Polski może być przejawem rosnącej antypatii Rosji względem Polski za narastające antyrosyjskie nastawienie Polski wobec Rosji. Należy przypomnieć sobie wypowiedzi byłego Prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, który zdecydowanie mniej przebiera w słowach i zdaje się wyrażać głośno to, co Putin być może myśli, ale ze względów dyplomatycznych nie chce powiedzieć. Miedwiediew często wyraża się o Polsce skrajnie negatywne, mówiąc nawet, że Polska nie powinna istnieć – zbyt często, żeby Putin o tym nie wiedział.
Potem skrytykował NATO. Podkreślił, że NATO stopniowo przesuwało swoją granicę na wschód, i to pięciokrotnie (pokazał to dłonią), pomimo wcześniejszych zapewnień. Jednocześnie NATO zaczęło wdrażać pomysł instalacji tarczy antyrakietowej, co Putin postrzegał jako wymówkę do strategicznego rozlokowywania instalacji militarnych w pobliżu Rosji. Ten temat Putin też wielokrotnie poruszał w trakcie swoich wystąpień na przestrzeni lat, nawet porównując to w czasie jednej konferencji prasowej do kryzysu kubańskiego. Jak Stany Zjednoczone zareagowałyby, gdyby Rosja umieściła tarcze antyrakietowe w Meksyku? Można zarzucać Putinowi wiele rzeczy, ale nie jest to argument zupełnie bezzasadny. Chyba że ktoś bezkrytycznie wierzy w dobre intencje zachodnich przywódców, co po wydarzeniach ostatnich lat czy nawet dekad jest przejawem skrajnej naiwności.
Nawiązał też do wojny domowej na Ukrainie, i tutaj trzeba wyrazić pierwsze poważne zastrzeżenie do wywiadu. Choć Putin na początku cofnął się do IX w. i przez pół godziny wędrował w swojej wypowiedzi do chwili obecnej, tak w kwestii zdarzeń z ostatnich 10 lat był niezbyt wylewny. Napomknął o Juszczence i skrytykował ideę trzeciej tury wyborów, wskazał Majdan jako początek konfliktu, wspomniał słowa Angeli Merkel o porozumieniu mińskim (Merkel publicznie przyznała, że nikt nie miał zamiaru tego porozumienia honorować), a także wykonał prztyczek w stronę Zełeńskiego, o którym powiedział bez ogródek, że jest kontrolowany przez Zachód i wypomniał mu to, że jako Żyd współpracuje z neonazistami. Przy okazji mówił o misji denazyfikacji Ukrainy i stwierdził, że Hitler może nie żyje, ale jego duch – tak. Gdy już zaczął zbliżać się do wypowiedzi zagranicznych polityków, np. Condoleezzy Rice, nie chciał przytaczać ich słów. Może ze względu na dyplomatyczną przyzwoitość, bo, mówił, lepiej dowiedzieć się tego u źródła, ale pozostawiało to pewien niedosyt. Mówiąc krótko, było dużo o tym, co już wiadomo, a niewiele o tym, czego jeszcze nie wiemy.
Czemu nie zgłębił z takim samym rozmachem tych ośmiu lat wojny domowej? Pod tym względem można mieć pretensje zarówno do Putina, jak i do Carlsona, który do tego zdecydowanie ważniejszego tematu podszedł zbyt powierzchownie.
Im bliżej chwili obecnej, tym większa wstrzemięźliwość. Nie było nic na temat Prigożina, na temat laboratoriów na Ukrainie, czy o jego odczuciach na temat rozmów na szczycie z Joe Bidenem. Tu można obwiniać za to Carlsona, choć nie wiadomo jest, jakie były ustalenia zakulisowe co do pytań niedozwolonych. Poza tym pytanie jest, czy Carlson w ogóle uzyskałby inną odpowiedź niż oficjalną (o tym za chwilę).
Natomiast można było wyczuć ostrzeżenie. Putin starał się uspokoić Carlsona w kwestii zagrożenia stanowionego przez sojusz BRICS (wyrasta na poważnego rywala państw G7, ale porównywał tę transformację świata do dwóch półkul mózgu współpracujących razem), czy też w kwestii straszenia na temat możliwej inwazji Rosji na Polskę (Putin twierdzi, że to nie nastąpi, chyba że Polska sama zaatakuje Rosję). Może tak rzeczywiście jest. Natomiast cały wywiad przesiąknięty był złością i niezadowoleniem Putina wobec Stanów Zjednoczonych i Zachodu. W tym sensie wymowne było zwrócenie Stanom Zjednoczonym uwagi na to, że ma własne zmartwienia w postaci nieszczelnej granicy południowej, astronomicznego zadłużenia czy upadającej gospodarki. Podobną uwagę skierował też do Niemiec, a pośrednio do pozostałych uczestników tego konfliktu. Wszyscy uczestnicy wykrwawiają się gospodarczo, sugeruje Putin, ale w przypadku Zachodu dzieje się to zdecydowanie szybciej. Wizja upadku dolara jest realna, i ten aspekt w szczególności przyciągnął uwagę Carlsona, bo on, w przeciwieństwie do wielu innych komentatorów zwłaszcza w Polsce, nie jest zaślepiony ideologicznie.
Interesujący aspekt, który przeszedł bez większego echa w polskich mediach dotyczył zakończenia konfliktu. Putin wspomniał o tym, że niedługo po rozpoczęciu konfliktu zaczęto prowadzić negocjacje w Stambule, które podobno dobrze rokowały. Niestety, ówczesny premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson udał się z wizytą dyplomatyczną na Ukrainę (być może za namową innego kraju) i przekonał władze Ukrainy do zerwania negocjacji, zapewniając ich o udzieleniu wsparcia militarnego ze strony NATO. Nie jest to fakt nowy, było o tym głośno, ale wart jest podkreślenia. W tej grze dyplomatycznej, w której obie strony próbują siebie wybielać, a oponenta oczerniać, odnalezienie chwil jednoznacznie ujawniających prawdziwy charakter osób na szczycie bywa trudne. Interwencja Johnsona zdaje się być właśnie taką chwilą.
Nakreślając ten obraz złych intencji Zachodu, Putin ponowił wezwanie do zakończenia konfliktu, apelując o wykazanie odrobiny zdrowego rozsądku. Wasze gospodarki padają, a wystarczy jedno słowo, żeby otworzyć ponownie gazociągi Nordstream i jamalski. Wojna trwa już drugi rok, nic nie osiągnęliście i nic nie osiągnięcie poza większymi stratami. Poza tym nie jestem sam, mam sojuszników. Należy podkreślić, że na początku tego roku Arabia Saudyjska, uzależniona od dziesiątek lat od Stanów Zjednoczonych, oficjalnie przystąpiła do sojuszu BRICS (artykuł Reuters). Polska chwali się, że omija Rosję poprzez zakup ropy od Saudyjczyków. Jest jeszcze kwestia sprzedaży znacznej części Lotosu firmie Saudi Aramco. Nie mówiąc już o tym, że ceny energii nie zjadły polskiej gospodarki tylko dlatego, że rządy Prawa i Sprawiedliwości, a teraz Koalicji Obywatelskiej te ceny zamrażały i zamrażają. Przebąkiwanie o tym, że pełne uwolnienie cen energii może spowodować ich wzrost o 200% i zdemolować Polskę, jak to zauważył Ryszard Petru, nie jest sygnałem tego, że Polska znajduje się w silnej pozycji.
Wręcz przeciwnie, Polska od dawna leży na łopatkach. Zamiast jednak pójść po rozum do głowy, wymachuje szabelką i obraża się na tych, którzy nie chcą położyć się obok niej. Zupełnie nie bierze pod uwagę tego, że jak już ten coraz głębszy dół zacznie być zasypywany ziemią, nikt na ratunek nie przyjdzie, wbrew gromkim zapowiedziom. Co komu da Artykuł 5 w przypadku, gdy nie będzie co do garnka włożyć?
W trakcie wywiadu poruszono jeszcze szereg innych kwestii, ale w zasadzie ten artykuł nie jest o samym wywiadzie.
Przejdźmy do meritum.
Krytyka krytyki
Komentarze do wywiadu, zarówno pozytywne, jak i negatywne, zdają się być oderwane od rzeczywistości. Osoby wychwalające Carlsona twierdzą, że właśnie miał miejsce wywiad mogący odmienić losy świata. Zachwalali go m.in. Aleksander Dugin, rzesza komentatorów konserwatywnych i wielu fanów Carlsona. Tutaj zbiorczo powiedzieć należy, że ten zachwyt jest przesadzony. Carlson udał się do Moskwy, przeprowadził wywiad, wyszło jak wyszło i tyle. Sam Carlson po wywiadzie miał mieszane uczucia i, między wierszami, przyznał, że był bardziej uczestnikiem monologu:
Natomiast pod koniec tego klipu powiedział coś ciekawego. Ameryka wielokrotnie udowodniła, że przywódców innych krajów potrafi obalać. Ale co potem? Tutaj nie ma się czym pochwalić, jeśli chodzi o Libię, Irak czy Jemen. Co będzie, jeśli Putin zostanie obalony, rząd upadnie, a w kraju dojdzie do waśni czy nawet, choć tego Carlson nie powiedział wprost, do wojny domowej? Co z arsenałem nuklearnym?
To na marginesie.
Na chwilę obecną bardziej interesująca jest krytyka pod adresem Carlsona. Właśnie na tej płaszczyźnie można dostrzec coś zaskakującego, co widoczne jest wtedy, gdy ma się lepsze pojęcie o realiach życia politycznego w Stanach Zjednoczonych i o tym, jaki do tego wszystkiego stosunek ma Carlson. Przejdźmy przez wyłaniające się zarzuty, żeby uwypuklić przerażająco niski poziom intelektualny i moralny osób wypowiadających się publicznie:
● Carlson nie zna się na historii. W sieci i w mediach pojawiły się liczne zarzuty pod adresem Carlsona z powodu tego, że nie korygował stwierdzeń Putina na temat różnych wydarzeń historycznych. Wypominano mu to, że jako licencjat z historii oraz jako samozwańczy dziennikarz zajmujący się prawdziwym dziennikarstwem powinien wykazać się lepszym przygotowaniem i nie dopuścić do tego, żeby ten zbrodniarz wojenny zakłamywał historię.
I co miał zrobić? Korygować go przez dwie godziny?
Putin wyraźnie zaznaczył, jak ma zamiar reagować na coś takiego przy pierwszej wymianie zdań. Carlson na początku wywiadu przywołał orędzie Putina z 22 lutego 2022 r., gdy mówił o możliwości przeprowadzenia przez USA, poprzez NATO, „ataku z zaskoczenia”. Zapytał Putina, czemu uznał, że Stany Zjednoczone mogą zechcieć zaatakować Rosję niespodziewanie. Putin stwierdził, że nic takiego nie powiedział. Carlson zwrócił uwagę, że miał przygotowany cytat na kartce. Putin dalej obstawał przy swoim, i jeszcze zapytał się, czy to talk show czy poważna rozmowa. Carlson zaśmiał się w typowy dla siebie sposób, gdy słyszy takie pokrętne wyjaśnienia, a usłyszał ich w swojej karierze zawodowej, tym bardziej na przestrzeni ostatnich 10 lat, całe mnóstwo. (Choć dla Czytelnika może to wydawać się zaskakujące, niektórzy odebrali ten moment jako przejaw sympatii i czułości względem Putina.)
Carlson nie spodziewał się wtedy, w jakim kierunku pójdzie ta rozmowa. Putin zapowiedział, że poświęci pół minuty czy minutę na wprowadzenie, Carlson przytaknął, po czym Putin cofnął się o ponad tysiąc lat wstecz. Jak wszyscy dobrze już wiemy, to było bardzo długie pół minuty, owocujące niezliczonymi memami. Po 10 minutach, gdy dotarli do roku 1654, Carlson zorientował się, że do czasów współczesnych jeszcze daleka droga:
Kto długo oglądał Carlsona, ten wie, że z jego twarzy można wiele wyczytać. Carlson tak właśnie sygnalizuje, że nie wierzy w to, co słyszy i że w pewnym momencie wytknie zaproszonemu gościowi błędy w jego rozumowaniu. Tyle że tym razem jest to Władimir Putin, a nie dziennikarzyna, polityk czy aktywista z jego rodzimych stron. Carlson siedzi w sercu Moskwy naprzeciwko człowieka represjonującego nieprzychylnych mu dziennikarzy i toczącego obecnie wojnę na Ukrainie. Odrobina powściągliwości jest wskazana, choćby z obawy o własne zdrowie. (W 18 minucie, gdy Carlson znowu usłyszał rok 1654, uśmiechnął się. Nietrudno sobie wyobrazić, co mu wtedy chodziło po głowie.)
Carlson mógł również obawiać się reakcji ze strony obrońców demokracji. Gdyby Carlson zapytał o laboratoria biologiczne, istnieje prawdopodobieństwo, że usłyszałby coś, po czym musiałby zamieszkać obok Edwarda Snowdena (z którym podobno spotkał się w trakcie tej ośmiodniowej wizyty w Moskwie). Rosja prawie od początku wojny regularnie publikowała komunikaty oskarżające Amerykę o pracę nad bronią biologiczną wymierzoną konkretnie w Rosjan.
Poza tym jakoś nikt z polskich komentatorów nie kwapi się, żeby wspomnieć polskiemu odbiorcy o tym, jak Ameryka represjonuje swoich obywateli. Przywołać tu można choćby niedawny wyrok skazujący w sprawie Joshua Schulte, któremu wymierzono karę pozbawienia wolności na 40 lat za publikację tzw. Vault 7, czyli narzędzi wywiadowczych stosowanych przez CIA. Problem w tym, że CIA nie ma żadnego dowodu na to, że za wyciek odpowiedzialny jest Schulte. On był tylko odpowiedzialny za ogólnodostępny hosting, na który nieznana osoba zamieściła te pliki, które następnie zostały opublikowane przez Wikileaks. Ten brak pewności nie przeszkodził CIA umieścić Schulte w warunkach skrajnych – cały dzień siedzi w swojej celi, pierze swoje ubrania w toalecie, rozmawia z karaluchami dla zabicia czasu. (Christina Urso śledziła tę sprawę na bieżąco i udzieliła komentarza na ten temat. Odnośnik.)
Nie mówiąc już o Julianie Assange’u.
● Carlson nie zadawał trudnych pytań. Skoro już mowa o korygowaniu Putina, przywołajmy krytykę przedstawioną przez Chrisa Wallace’a. Obecnie pracujący jako dziennikarz CNN, Wallace stwierdził, idąc w ślad za wieloma innymi krytykami, że Carlson był pożytecznym idiotą. Siedział jak piesek, słuchając Putina przez dwie godziny i siedem minut, czasami tylko zadając mu łatwe pytanie. Nie potrafił zadać pytań trudnych, np. o zbrodnie wojenne, o atakowanie cywili, czy o to, czemu rozpoczął tę wojnę (nie, to ostatnie to nie jest żart). Jak twierdzi Wallace, jeśli chcesz mieć prawdziwy wywiad, musisz zadawać trudne pytania.
Tak się akurat składa, że ten „prawdziwy wywiad” – film poniżej – pozostawia wiele do życzenia. Czy Wallace zadał mu takie trudne pytanie? Oczywiście. Zapytał go o to, czemu tylu dziennikarzy krytykujących Putina umiera. Putin za to go zapytał, a gdzie zabili Kennedy’ego? W Rosji czy w Ameryce? Poza tym nie odpowiedział nic konkretnego, bo i po co. Wyjawi sekrety pracy swoich tajnych służb przed jakimś ordynarnym chłystkiem z Zachodu? Padnie na kolana w przypływie poczucia skruchy i zacznie błagać o wybaczenie? Przy zadawaniu trudnych pytań trzeba mieć odrobinę wyobraźni. Jakby Carlson zapytał Putina np. o Buczę, to Putin by powiedział, że Buczę sfingowała Ukraina. Zmarnowany czas, a ponadto podjudzałoby to nastrój wojenny.
Inny przykład. 15 czerwca 2021 r. dziennikarz NBC Keir Simmons zapytał Putina: „Czy rozkazał Pan zabić Aleksieja Nawalnego?” Putin zaśmiał się i zapytał: „A kto wydał rozkaz, żeby zabić Amerykankę w gmachu Kapitolu? Kto zaaresztował już blisko 450 osób?” (Transkrypcja wywiadu z NBC. Fragment tekstu „Did you order…”, od 38 minuty.)
Lepiej zadawać przemyślane pytania.
Skoro już mowa o wywiadzie Wallace’a z Putinem, trzeba zwrócić uwagę na epizod z pozwem. W piątej minucie Wallace wręcza, próbuje wręczyć, Putinowi pozew wobec 12 członków grupy hakerskiej GRU, której Departament Sprawiedliwości postawił zarzut włamania się do serwerów Partii Demokratów. Chodzi tu o słynny wyciek e-maili z Partii Demokratów, które to następnie zostały opublikowane przez Wikileaks. Putin zaśmiał się na widok tego pliku kartek. Potem zaczął udzielać Wallace’owi rozbudowanej odpowiedzi, ale ten co chwila mu przerywa. Najlepiej ten fragment ocenić samemu, mając świadomość tego, że historia z hakerami jest zmyślona.
Daje to pewien wgląd w psychikę zachodnich dziennikarzy. Przez wiele lat próbowali wycisnąć z Putina coś, co mogliby wykorzystać do potwierdzenia promowanej tezy o tym, że Putin ingerował w wybory prezydenckie w 2016 r., żeby pomóc Trumpowi wygrać. W tym temacie byli nie do zniesienia, jak to demonstruje Wallace. Po co więc Putin miałby rozmawiać z jakimkolwiek zachodnim dziennikarzem, który przez cały wywiad zachowywałby się tak, jak Wallace przez te kilka minut? Załóżmy przez chwilę, że Putinowi naprawdę zależy na szybkim zakończeniu konfliktu. Czy zaproszenie dziennikarza pokroju Moniki Olejnik, która odchodzi na wizji od zmysłów na myśl o Putinie pomogłoby ostudzić emocje i zachęcić obie strony konfliktu do wspólnej rozmowy? Czy może jej agresywne korygowanie pogłębiłoby podział między Wschodem a Zachodem? (Po zbombardowaniu Teatru Dramatycznego powiedziała, że tam ukrywało się 200 tysięcy osób, Kropka nad i z 16 marca 2022.)
Z tego punktu widzenia Carlson, który od wielu lat nie wierzył bezkrytycznie w propagandę amerykańską, wyróżniał się. W przeciwieństwie do wielu innych dziennikarzy miał w sobie na tyle opanowania, żeby w tak napiętej sytuacji geopolitycznej umożliwić Putinowi swobodną wypowiedź. Taki zresztą miał styl prowadzenia rozmów.
To był wywiad, a nie rozprawa sądowa. Wielu tego nie rozumie.
● Carlson nie jest prawdziwym dziennikarzem. Rękę do góry niech podniesie ten dziennikarz, który przeprowadził wywiad z ofiarą powikłań poszczepiennych wynikających z przyjęcia szczepienia na SARS-CoV-2. Bo Carlson to zrobił m.in. w lipcu 2021 r., gdy zaprosił do programu Stephanie de Garay. Stephanie opowiedziała o cierpieniu, jakie jej córka zaczęła doświadczać po tym, jak w czasie badania klinicznego nad szczepionką Pfizera dla dzieci w wieku 12-15 lat, po przyjęciu drugiej dawki, zaczęła odczuwać ogromny ból. Objawy mnożyły się. Ból brzucha, paraliż, uczucie wyrywania serca. Porusza się o wózku, ma rurkę doprowadzoną do żołądka. (Odnośnik do materiału Carlsona, w połowie artykułu jest też materiał krytykujący reakcję władz na pandemię koronawirus):
To czyni Carlsona, według redaktora Mazurka, szurem.
A żeby jeszcze trochę docisnąć śrubę, przytoczmy wywiad Johna Campbella z Adamem Rolandem z 24 stycznia 2024 r. (Campbell przeprowadził szereg takich wywiadów). Roland przyjął dwie dawki szczepionki AstraZeneca, bez większych problemów, choć odczuwał pewien niepokojący dyskomfort. Po przyjęciu pierwszej dawki przypominającej rozpoczął się jego koszmar. Nie mógł spać, czuł się, jakby spadał. Lekarze mówili mu, że to tylko objawy psychosomatyczne. Objawy nasilały się, mnożyły się, powodowały nieustający ból, np. utrzymujący się wiele miesięcy skurcz. Wykryto u niego plamy na mózgu. Roland był fizjoterapeutą, a teraz nie jest w stanie przejść samodzielnie przez pokój. Wywiad jest długi, wyczerpujący, oparty o dokumentację medyczną (wyświetlaną na ekranie). Streszczanie go w tym miejscu zajęłoby sporą część artykułu, dlatego zachęcam Czytelnika do poświęcenia czasu.
Wracając do tematu głównego, Carlson zasłużył się pod wieloma innymi względami. Choć można mu zarzucić to, że jest głównie prezenterem telewizyjnym czytającym z telepromptera eseje przygotowane przez jego zespół pisarzy (są to jednak jego poglądy, jak wynika z jego niezliczonych wystąpień publicznych), nie można mu odmówić następujących dokonań:
Wywiad z Tonym Bobulinskim. W kluczowym momencie kampanii prezydenckiej z 2020 r., trzy tygodnie przed wyborami, na światło dzienne wyszła historia z laptopem Huntera Bidena. Podczas gdy inne media twierdziły, że laptop jest nieprawdziwy, Facebook i Twitter blokowały artykuł New York Post, a Leslie Stahl w czasie programu 60 Minutes stacji CBS mówiła prezydentowi Trumpowi, że autentyczności laptopa nie da się zweryfikować – w tym burzliwym okresie Tucker Carlson przeprowadził wywiad z byłym partnerem biznesowym rodziny Bidenów (odnośnik do strony Fox News). Można ten wywiad obejrzeć poniżej:
Istotne w tym jest to, że Bobulinski wygłosił publiczne oświadczenie przed wyborami. Podobnie jak historię o laptopie Huntera Bidena, prawdziwi dziennikarze zignorowali go głównie dlatego, że mógł on poważnie zaszkodzić szansom Joe Bidena na zwycięstwo. Tak właśnie postrzegano warsztat dziennikarstwa w 2020 r. – decyzje podejmowano w oparciu o to, czy może to Donaldowi Trumpowi zaszkodzić bądź pomóc. Jeśli może to zaszkodzić? Publikujemy bez cienia zastanowienia. Jeśli zaś może to pomóc? Udajemy, że temat nie istnieje.
14 lutego 2024 r. Bobulinski pojawił się przed komisją ds. impeachmentu Joe Bidena i za zamkniętymi drzwiami, pod przysięgą, powtórzył to wszystko, co powiedział w czasie wywiadu z Carlsonem. (Cytaty i transkrypcja zeznania.)
Wywiad z Devonem Archerem. Komisja ds. impeachmentu Bidena przeprowadziła rozmowę z innym byłym partnerem biznesowym Huntera Bidena – Devonem Archerem. Ta rozmowa odbyła się za zamkniętymi drzwiami i jej treść od razu wymusiła na Demokratach łagodzenie tego, co zostało wypowiedziane. Joe Biden dzwonił do Huntera Bidena w czasie, gdy ten uczestniczył w spotkaniach biznesowych z różnymi ważnymi osobami, ale, jak powiedział Demokrata Dan Goldman, pytał się tylko o pogodę.
Tucker Carlson szybko zorganizował wywiad. Archer przyznał wprost, że wywierano nacisk na Huntera, żeby ten wykorzystał swoje powiązania z Białym Domem i pomógł Burismie przetrwać. Cały wywiad można znaleźć tutaj oraz w wielu innych miejscach w sieci.
Długo by wymieniać liczne pomniejsze wywiady. Osoby zainteresowane powinny zapoznać się z serią You Can’t Cuck The Tuck, która pokazuje, w sposób prześmiewczy, że Carlson potrafi zapanować nad zaproszonym gościem i nie daje się wywieść w pole pokrętnymi wyjaśnieniami.
Sens tej wyliczanki jest taki, że Carlson zyskał sobie swoją renomę nie bez powodu. Jego program Tucker Carlson Tonight był najpopularniejszym programem informacyjnym w ramówce Fox News, w kraju, a może nawet i na świecie nie dlatego, że była to tuba propagandowa Donalda Trumpa i skrajnej prawicy (czy co tam krytycy mówią), ale dlatego, że dobrze oddawał otaczającą Amerykanów rzeczywistość. Starał się tworzyć program wyważony, dawał możliwość wypowiedzenia się każdemu. Jednocześnie nie puszczał płazem nielogicznych spostrzeżeń i nie bał się poruszać kontrowersyjnych tematów tylko dlatego, że obecnie panujący konsensus medialny nakazywał ich omijanie czy minimalizowanie (np. protest na Kapitolu, rozpad kulturowy w kraju, kwestia masowej migracji do USA itd.).
Natomiast dla redaktora Mazurka, prawdziwego dziennikarza i wykrywacza szurów, ważniejsze jest zapraszanie Anny Marii Żukowskiej, żeby mogła po raz kolejny udowodnić, ile warta jest Nowa Lewica. Cały dwugodzinny wywiad można obejrzeć na Kanale Zero.
● Carlson szerzy propagandę Kremla. Nie da się ukryć, że Putin mógł wykorzystać zainteresowanie Carlsona przeprowadzeniem wywiadu, żeby zaprezentować swoje stanowisko w sprawie konfliktu na Ukrainie w sposób przychylny dla Rosji (cóż w tym dziwnego…). Wielu komentatorów zwracało uwagę na to, że Carlson był oprowadzany po Moskwie w sposób subtelnie kontrolowany, żeby mógł pokazać światu jaka to Rosja jest piękna, bogata i silna pomimo toczącego się, wyniszczającego gospodarczo kraj konfliktu (Carlson opublikował kilka klipów pokazujących życie w Rosji). Tu przywołać należy komentarz redaktora Mazurka dla Kanału Zero z 9 lutego 2024 r., w czasie którego pokazał kilka różnych klipów z wizyty Carlsona w Moskwie i popisał się znajomością rosyjskiego (odnośnik). Tego samego dnia swoje zdanie wyrazili marszałek Szymon Hołownia, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski (odnośnik do artykułu TVN24.pl), a także panel ekspertów w Faktach po Faktach z Katarzyną Kolendą-Zaleską na czele (odnośnik, od 19:30), która przy okazji przywołała słowa Hillary Clinton. Słów krytycznych było bez liku, w sieci można znaleźć tego zatrzęsienie, ale w zasadzie były to różne konfiguracje tych samych, omawianych tutaj zarzutów.
Można też potraktować ten wywiad jako publiczne wysłanie sygnału do liderów Zachodu. Oficjalnie cały czas podtrzymywana jest atmosfera obrony demokracji przed zakusami żądnego krwi tyrana, ale w kuluarach szuka się sposobu zakończenia konfliktu tak, żeby wyjść z tego potrzasku z twarzą. Celem wywiadu mogła być próba, kolejna próba, otwartego zaproszenia liderów Zachodu do negocjacji na temat zakończenia konfliktu. Tych prawdziwych liderów, a nie „demokratycznie” wybieranych marionetek, w tym Bidena. Putin wyraźnie zaznaczał w wywiadzie, że konflikt toczy się między Rosją a Stanami Zjednoczonymi, do tego stopnia, że Zełenski bez pozwolenia swoich przełożonych zza oceanu nie jest w stanie podjąć samodzielnej decyzji.
Zresztą na temat prawdziwych intencji Putina można długo spekulować i krążyć w miejscu.
Bardziej frustrujące jest to, że Putin nie jest jedynym grzesznikiem. Nie chodzi nawet o samą inwazję, czy o problemy na Ukrainie, czy o całokształt prezydentury Putina, a o ogólne zachowanie tych miłujących wartości demokratyczne mediów. Propaganda Putina nie miałaby takiej mocy gdyby nie to, że rządy Europy i media głównego nurtu same przykładają rękę do dezintegracji wszystkiego tego, co definiowało narody europejskie przez ostatnie kilka tysięcy lat. Zamiast temu przeciwdziałać, politycy i media biją brawo. Co więcej, ochoczo wspierają walkę z szerzeniem nienawiści, która jest płaszczykiem do tłumienia osób mogących chcieć sprzeciwić się temu zjawisku inżynierii demograficznej. Z tego powodu wielu wpada w sidła propagandy rosyjskiej, zakochując się beznamiętnie w „zbawcy” Putinie, oznajmiając miłość do „normalnej” Rosji. Niektórzy nawet głośno mówią o tym, że pragną tam emigrować. Rosja wcale nie jest tak „normalna”, jak to się ludziom wydaje (wystarczy sprawdzić, ile meczetów powstało już w Rosji i kto przyszedł pracować do odbitego Mariupolu), ale przynajmniej Rosja i Putin mają na tyle rozumu, żeby prezentować się jako obrońcy tradycyjnych wartości w kontrze choćby do poniższego.
Zachód nie stać nawet na tę fasadę normalności. Wręcz przeciwnie, on stara się tę normalność zredefiniować na niekorzyść osób, które pragnie powołać do jej obrony. Dlatego np. w USA są coraz większe problemy z rekrutacją żołnierzy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie ma zamiaru bronić kraju podkradanego, dewastowanego, wymazywanego przez ich własnych liderów na rzecz obcych.
Co by więc o Rosji nie powiedzieć, ma ona silne argumenty. Populistyczne, powierzchowne, pełne płonnych nadziei, ale jednak. W geopolityce niewiele znaczenia ma to, kto ma rację, a to, kto umie postawić na swoim i przekonać do tego społeczeństwo. Co takiego rządy krajów Zachodu oferują swoim narodom?
Mniej niż nic.
● Carlson jest pożytecznym idiotą. To sformułowanie padło wielokrotnie. W zasadzie różnica między tym zarzutem a zarzutem o szerzenie propagandy Kremla jest znikoma, ale jest pewien aspekt, który należy tutaj uwypuklić.
Najlepiej obrazuje to przezabawny komentarz Hillary Clinton. Była sekretarz stanu od dłuższego czasu ma obsesję na punkcie oskarżania Donalda Trumpa i osób z nim powiązanych o to, że działają na usługach Kremla. Czytelnik może pomyśleć, biorąc pod uwagę przekaz medialny w Polsce, że to prawda. Należy jednak mieć na uwadze aferę z serwerem ukrywanym przez Hillary Clinton. W 2016 r. FBI zakończyło śledztwo w tej sprawie. Dyrektor FBI James Comey wygłosił oświadczenie, w którym przyznał, że Hillary Clinton w zasadzie zrobiła to wszystko, o co ją oskarżają – czyli o przechowywanie informacji niejawnych na niezabezpieczonym serwerze, proceder trwający przez wiele lat. Mimo to, Comey uznał, że „żaden rozsądny prokurator” nie postawi jej zarzutów, bo, jak zauważył, była sekretarz stanu nie zrobiła tego umyślnie. Kilka miesięcy później Hillary Clinton wpadła na zuchwały pomysł. Udała się na spotkanie z prezydentem Barackiem Obamą i wiceprezydentem Joe Bidenem, żeby omówić plan zmieszania z błotem Donalda Trumpa zarzutem o jego powiązaniach z Rosją (plan podsunięty jej przez pracownika jej kampanii prezydenckiej). Nie było na to żadnych dowodów, wszyscy o tym doskonale wiedzieli, ale mimo to wywrócono kraj do góry nogami na wiele lat (John Durham w swoim raporcie opisał podstawowe szczegóły tego planu, o którym w Polsce powiedziano tyle, co nic). I teraz proszę pomyśleć, że osoba będąca w centrum szeroko zakrojonej akcji angażującej najwyższe osoby w państwie, akcji wymierzonej w kandydata na prezydenta, a potem w urzędującego prezydenta, akcji, która doprowadziła do wewnętrznej destabilizacji kraju – ta osoba mówi, między wierszami, że to Tucker Carlson stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa krajowego i światowego. Poniższy fragment pochodzi z programu Alex Wagner Tonight z 8 lutego 2024 r. (odnośnik do programu):
Po latach takich kłamstw trudno się dziwić, że straszenie Putinem jest odbierane coraz bardziej negatywnie. Carlson w szczególności miał tego dosyć. Wielokrotnie naigrywał z twierdzeń, że za wszystkim stoi Putin, choć wyraźnie było widać, że jest to tylko słaba wymówka. Warto przywołać przykład Demokraty Adam Schiffa, który będąc w studiu Fox News 8 grudnia 2016 r. podkreślał znaczenie ingerencji Rosji w wynik wyborów prezydenckich. W pewnym momencie Schiff oskarżył Carlsona o to, że realizuje politykę Kremla („You’re carrying water for the Kremlin”). Ta reakcja miała miejsce po tym, jak Carlson próbował wymusić u niego stwierdzenie następujące: „Mamy dowody na to, że Rosja stoi za włamaniem na skrzynkę pocztową Johna Podesty”. Schiff nieznacznie modyfikował swoją odpowiedź, co oburzyło Carlsona, bo sugerowało to, że Schiff tak naprawdę nie wiedział, czy Rosja rzeczywiście za tym wszystkim stoi. Jako członek tzw. Gang of Eight, wysoko postawionych polityków mających dostęp do najbardziej wrażliwych informacji niejawnych, bezpodstawne oskarżanie przywódcy obcego supermocarstwa o rzecz tak poważną wydawało się nie na miejscu. Poza tym jak ognia unikano kwestii treści e-maili, które były dla Partii Demokratów, dla Hillary Clinton i dla Johna Podesty, menadżera jej kampanii prezydenckiej, skrajnie kompromitujące.
Od tamtej pory obaj panowie żywią do siebie nienawiść. Widać to na załączonym tweecie Adama Schiffa, a także w licznych komentarzach Carlsona na temat Schiffa na przestrzeni lat, np. tego z 1 listopada 2019 r. o śledztwie w sprawie pierwszego impeachmentu Donalda Trumpa. Poza licznymi docinkami pod adresem Schiffa, Carlson porusza też kwestię tajemniczego sygnalisty (później wyszło na jaw, że był nim Eric Ciaramella mający powiązania z Schiffem). Czy też materiał z 23 stycznia 2020 r. o występie Schiffa w Senacie w czasie pierwszego impeachmentu.
Nie można dostatecznie podkreślić tego, jak mocno Schiff fantazjował na punkcie koneksji Trump-Putin. Przez kilkanaście dłużących się niemiłosiernie godzin, rozłożonych na kilka dni, Schiff podkreślał przerażające znaczenie straszliwego czynu Donalda Trumpa, a pod koniec apelował do senatorów o podjęcie właściwej decyzji. Inaczej Trump w podzięce za reelekcję odda Putinowi Alaskę (artykuł Fox News).
I to wszystko można byłoby potraktować jako przejaw zwykłej politycznej antypatii, gdyby nie pewien szkopuł. W maju 2020 r., kilka miesięcy po pierwszym impeachmencie, opublikowane zostały transkrypcje z wywiadów przeprowadzonych w latach 2017-2019 za zamkniętymi drzwiami przez komisję śledczą Schiffa (Permanent House Select Committee on Intelligence). Jak stwierdził Shawn Henry, prezes firmy CrowdStrike, odpowiedzialnej za analizę serwerów Partii Demokratów, nie znaleziono żadnych dowodów na to, jakoby wykradzione maile zostały pobrane przez Internet (stąd twierdzenie, że historia o hakerach GRU jest zmyślona). Ta rozmowa miała miejsce 5 grudnia 2017 r. (odnośnik, słowo klucz „exfiltrate”). Nie wchodząc zbyt głęboko w całą aferę związaną z wyciekami do Wikileaks e-maili z Partii Demokratów, z serwera Hillary Clinton czy ze skrzynki pocztowej Johna Podesty, oskarżyciele doskonale wiedzieli, że dowody na winę Putina są naciągane bądź nieistniejące.
Trzeba było jednak jakoś odwracać uwagę od swoich machlojek.
Nie oznacza to jednak, że Carlson wybielał Putina. Nigdy tego nie robił, ani w czasie wywiadu, ani w czasie swoich licznych reportaży. Wiedziony doświadczeniem był raczej skłonny pytać, czy liderzy jego kraju przypadkiem czegoś nie ukrywają przed amerykańskim społeczeństwem podczas niezliczonych moralnych kazań przeciwko Putinowi. To, że Putin mógł w tym czy innym przypadku dobrze wypaść jest raczej skutkiem ubocznym ujawniania zakłamania zachodniego środowiska medialno-politycznego, a nie umyślną próbą uczynienia z Putina mesjasza.
Ludzie własne rozumy mają i mogą wywiad przeanalizować. Wielu to robi, opinie są przeróżne i z każdej można wydobyć coś wartościowego.
A że nie uniósł się w momencie, gdy Putin mówił coś o tym, że Polska współpracowała z Hitlerem… Czy to ważne? Co go to obchodzi? Nie przyjechał do Kremla, żeby spierać się z Putinem o to, co zaszło w korytarzu gdańskim 80 lat temu. Niech sobie historycy prowadzą debaty na ten temat poza wywiadem. Jego bardziej obchodzi trwający obecnie konflikt, który wiedzie jego kraj – nie Polskę, nie Ukrainę – ale Amerykę na skraj przepaści.
Ten fakt do wielu zupełnie nie dociera.
Motywacja Carlsona
Z jakim nastawieniem Tucker Carlson udał się do Kremla?
Trzeba najpierw zrozumieć to, jak Carlson podchodzi do konfliktu na Ukrainie. Jako jeden z niewielu dziennikarzy amerykańskich Carlson kwestionował zachowanie władz amerykańskich, choćby w sprawie laboratoriów biologicznych na Ukrainie. Podważał zdolność polityków amerykańskich do podejmowania racjonalnych decyzji w odniesieniu do tego konfliktu (np. rozmowa z Republikanką Marią Salazar z 17 marca 2022 r., odnośnik). Jest to zachowanie tym bardziej zrozumiałe, że sam kiedyś promował wojnę w Iraku, czego żałuje po dziś dzień. Ponadto jest świadomy tego, jak przez ostatnie lata politycy i media – czołowi podżegacze wojenni – systematycznie oszukiwali społeczeństwo amerykańskie w najważniejszych kwestiach. Z tego punktu widzenia nie powinno nikogo dziwić, że Carlson mógł chcieć dowiedzieć się, co w sprawie konfliktu ma do powiedzenia sam Putin.
Szczególnie wymowny był jego dłuższy komentarz w Dubaju w czasie World Government Summit 2023. W tym krótkim 27-minutowym wywiadzie Carlson, poza swoimi wrażeniami na temat rozmowy z Władimirem Putinem, skondensował swoje niezadowolenie wobec rozlicznych problemów dotykających Stany Zjednoczone. M.in. skrytykował prezydenturę Joe Bidena, o którym bez ogródek mówił, że jest zniedołężniały i, jak zaznaczył, każdy to widzi („Gdyby to było starcie bokserskie między Putinem a Bidenem, musiałby je zakończyć lekarz”.) Warto wysłuchać całości, ale szczególną uwagę należy zwrócić na jego komentarz o miastach. Stwierdził bowiem, że będąc w Moskwie poczuł się zradykalizowany. Jak to jest, że Moskwa, Dubaj czy Singapur są piękne, zadbane, okazałe, za to miasta na Zachodzie popadają w ruinę? Jak to się dzieje, że liderzy Zachodu mówią o obronie demokracji, a przymykają oko na nieszczęścia trapiące ich obywateli? Carlson w tej krótkiej rozmowie próbował ująć swoją irytację mnogością różnych problemów, które rozwiązać łatwo, ale nikt tego nie chce zrobić. On nie chce przeszczepiać Moskwy czy się tam przeprowadzać. Chce, żebyśmy też mieli czym się pochwalić. Carlsonowi nieczęsto się to zdarza, ale w miarę przebiegu rozmowy coraz bardziej ponoszą go emocje – zwłaszcza w tym fragmencie o miastach. Na sam koniec wywiadu Carlson nagle obrócił głowę w stronę prowadzącego, jakby został wyrwany z transu.
Jeśli ktoś myśli, że Carlson dał się omamić tyranowi Putinowi i dlatego mówi takie bzdury… Kontrargumentów można wymienić wiele, ale skupmy się na Borysie Johnsonie. Wskazany palcem przez Putina jako przyczyna zerwania negocjacji w Stambule, Johnson nazwał wywiad Carlsona „niedorzecznym”. Poniżej można zobaczyć jego krótką wypowiedź:
Cofnijmy się w czasie do 2020 r. Wtedy też, 21 marca 2020 r., premier Johnson wygłosił orędzie do narodu z apelem „Musisz zostać w domu” (odnośnik, transkrypcja). Społeczeństwo potraktowało to poważnie. Dwa miesiące później na 10 Downing Street, gdy kraj stopniowo popadał w ruinę pod ciężarem obostrzeń covidowych, Johnson wraz z innymi czołowymi osobami w państwie urządzili sobie parapetówę 15 maja 2020 r. W tle na trawniku widać ministra zdrowia Matta Hancocka, a obok Johnsona siedzi jego żona Carrie trzymająca w rękach ich nowo-narodzone dziecko (artykuł The Daily Mail z 20 grudnia 2021 r.). Jak widać na załączonym obrazku, nieszczególnie wziął sobie do serca swój własny apel.
Poniżej komentarz jednej z niezliczonych osób oraz artykuł ITVNews, w którym podano kilka przykładów obłudy Johnsona:
Nie tylko Johnson podpada obywatelom. Obecny Premier Wielkiej Brytanii z trzeciego nadania Rishi Sunak, którego pracownik podobno wykonał powyższe zdjęcie i trzymał je w zanadrzu przez rok, stwierdził niedawno w House of Commons, że szczepionki na Covid-19 są bezpieczne i skuteczne. Innego zdania była jedna z wielu poszkodowanych ofiar, John Watt, co można było zaobserwować w czasie programu GBNews z 12 lutego 2024 r.
(Czemu z trzeciego? Po tzw. „Partygate” Johnson złożył rezygnację, w wyborach wewnątrzpartyjnych wyłoniono jego zastępcę Liz Truss, a gdy ona złożyła rezygnację – wybrano osobę, która w tych wyborach zajęła drugie miejsce, czyli Rishiego Sunaka. Demokracja.)
Kto postanowił przeprowadzić poważną rozmowę z tym panem? John Campbell. Wywiad poniżej:
Czytelnika mogą rozbawić do gorzkich łez przemyślenia Borysa Johnsona. 26 stycznia 2024 r. w brytyjskim dzienniku The Daily Mail pojawił się… felieton, z braku nadającego się do publikacji lepszego słowa. Felietonista Johnson nadzwyczaj radosnym tonem stwierdził, że zapisałby się do służby wojskowej w celu ochrony ojczyzny i króla.
Warto mieć to wszystko na uwadze, gdy Czytelnik będzie czytać inny felieton Johnsona o wywiadzie Carlsona z Putinem. 9 lutego 2024 r., w przypływie emocji, Johnson powiedział w zasadzie to wszystko, co mówi wielu innych komentatorów, tu zaskoczenia nie ma. Natomiast szczególnie urzekające jest to, że Johnson nazwał Carlsona „medium, ściekiem, wężem”, przy pomocy którego Putin „rozpryskuje” swoją propagandę tam, gdzie tego chce najbardziej – na „żyzną ziemię amerykańską”. Pod koniec apelował do Republikanów:
Jesteście dziedzicami Ronalda Reagana, liderami ostatniej najlepszej nadziei dla tej planety. Nie uczynicie Ameryki ponownie wspaniałą, jeśli wyprzedacie Ukrainę i pozwolicie Putinowi na to, żeby przemocą odbudował imperium sowieckie.
Pogarda dla narodu
Czasami można odnieść wrażenie, że śmietanka medialno-polityczna nie słyszy tego, co mówi.
Prawdziwe znaczenie wywiadu z Putinem nie tkwi w samym wywiadzie, ale w tym, jakie reakcje wywołuje. Nie ma bardziej paskudnego obrazka niż moralne uniesienie dziennikarza czy polityka przekonanego o słuszności swoich racji. Wystarczyłoby zwykłe, rzeczowe skrytykowanie tego, co Putin powiedział, ale nie – trzeba pokazać wszystkim, że oto ja jestem wzorem cnoty, nieomylnym strażnikiem wszystkiego, co dobre.
Idealnym przykładem jest zachowanie Donalda Tuska w sprawie wstrzymywania pieniędzy dla Ukrainy. W swoim komentarzu również nawiązywał do Ronalda Reagana:
Krytyka była ostra. Policzkiem w twarz była odpowiedź Republikanina Marco Rubio, który sugerował w swojej odpowiedzi, że dla Amerykanów ważniejsze jest uszczelnienie południowej granicy.
Republikanin Lindsey Graham również skrytykował premiera. To już naprawdę niezłe osiągnięcie, dostać cięgi od takiego neokonserwatysty. Graham to polityk, który szuka byle pretekstu, żeby wciągnąć Amerykę w jakąś wieloletnią wojnę na Bliskim Wschodzie. Wręcz pytał na początku konfliktu na Ukrainie o to, czy jest w Rosji jakiś Brutus (artykuł RMF FM). Niedawno nawoływał o zbombardowanie Iranu (artykuł Newsweek). Jeśli więc Lindsey Graham wydaje się być głosem rozsądku…
Tu trzeba postawić pytanie fundamentalne:
Czym właściwie są Stany Zjednoczone dla Polski?
Odpowiedź na to pytanie ukazuje kontrast różnych zdarzeń na przestrzeni lutego 2023 r. Wtedy polska scena medialno-polityczna żyła wizytą dyplomatyczną swojego ulubionego prezydenta Joe Bidena. Najpierw zawitał na Ukrainie w akompaniamencie syren przeciwlotniczych, a potem przyleciał do Polski. Zachwyt był ogromny. Tyle razy powiedziano „Demokracja” i „Autorytaryzm”, że można byłoby tym wypełnić całą książkę.
W tle tej uroczystości rozgrywała się tragedia w stanie Ohio. 3 lutego w East Palestine doszło do wykolejenia pociągu przewożącego toksyczne chemikalia, w tym chlorek winylu. Przez ponad miesiąc był to jeden z najważniejszych tematów w Stanach Zjednoczonych, bo poza poważnym, długo utrzymującym się skażeniem okolicznego terenu, nieboskłon wyglądał tak, jakby ktoś zdetonował bombę atomową (to wynik kontrolowanego spalenia rozlanych chemikaliów, decyzja będąca źródłem sporej kontrowersji). Rozwój sytuacji można zobaczyć na poniższym materiale z kanału Unicorn Riot, ukazującym to zdarzenie z punktu widzenia mieszkańców tego miasteczka:
Uwagę Czytelnika powinna przyciągnąć dyskusja na ten temat w programie Tak Jest! z 22 lutego (odnośnik, wymagana jest subskrypcja). Prowadzący Andrzej Morozowski zaprosił tego dnia do programu Miłosza Wiatrowskiego-Bujacza (historyk, politolog) oraz Martę Prochwicz-Jazowską (Program Manager w German Marshall Fund), żeby zapytać ich o wizytę Joe Bidena na Ukrainie i w Polsce. Rozmowa na początku dotyczyła tego kto i jak wykorzysta tę wizytę dyplomatyczną do swojej kampanii wyborczej. W 4 minucie rozmowa zeszła na temat East Palestine. Poniżej transkrypcja:
Andrzej Morozowski: Proszę Państwa, a jak to wygląda w Stanach Zjednoczonych? Bo czytałem, że w Stanach Zjednoczonych przez tę prawą stronę, a tak naprawdę przez związaną najbardziej z byłym prezydentem Bidenem… z byłym prezydentem Donaldem Trumpem, prezydent Biden jest krytykowany, że pojechał na Ukrainę, a nie pojechał do Ohio, gdzie wykoleił się pociąg z toksycznymi materiałami. Tam jest chmura taka toksyczna, która zagraża… no, chyba niewielkiej powierzchni stanu, ale jednak. I że powinien zamiast być w Ukrainie pojechać tam. Myślicie Państwo, że takie działania z kolei w Stanach Zjednoczonych mogą do tego doprowadzić, że będzie coraz bardziej spadało poparcie obywateli Stanów Zjednoczonych dla tego, co robią Stany Zjednoczone w Ukrainie? Pani Marto.
Marta Prochwicz-Jazowska: Niewątpliwie jest polityka zagraniczna polityką zagraniczną. Nie wpływa to zawsze na wybory… to jeszcze wracając tak minimalnie do tego poprzedniego pytania. Ale tak również jest w Stanach Zjednoczonych. Zawsze podczas wyborów ta polityka zagraniczna zajmuje gdzieś tam drugoplanowe miejsce i to, co robią prezydenci wewnątrz kraju się liczy najbardziej.
Rzeczywiście jest taka krytyka w Stanach Zjednoczonych. Niemniej jednak należy zwrócić uwagę na to, kto tą krytykę wystosowuje. I w tej chwili są to najbardziej fundamentalistyczne odłamy Partii Republikańskiej na czele z Marjorie [Taylor-]Green, które nie reprezentują całej Partii Republikańskiej i są tym odłamem, który jest z tej części bardziej pro-Trumpowej. Więc mam nadzieję, że one… te głosy nie będą wpływały w dalszym ciągu na sytuację oraz na poparcie względem Ukrainy. Ale jedną rzecz, którą politycy amerykańscy, oraz administracja i cały Kongres tak naprawdę powinien w tej chwili pamiętać i powinien zrobić, to jest to, żeby mówić o tej wojnie w Ukrainie do swoich ludzi i tłumaczyć im, na czym ona polega. Dlaczego walczymy. W imię czego. I przypominać, że to nie jest wojna regionalna, to nie jest nawet wojna europejska. To jest wojna, która wpływa – przez to, że jesteśmy w świecie zglobalizowanym – na to, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych. To jeszcze nie jest wykonane w wystarczającym stopniu, i nad tym powinni się pochylić politycy.
AM: Panie redaktorze.
Miłosz Wiatrowski-Bujacz: Tu są dwie sprawy. Pierwsza, Fox News, czy te media bardzo bliskie Trumpowi krytykują Bidena cały czas i będą go krytykowały niezależnie od tego, gdzie pojedzie i co zrobi. Natomiast to pytanie na temat tego, czy możemy się obawiać, że amerykańska…
AM: Czy będzie to miało wpływ na opinię publiczną…
MWB: Znaczy… To, co mówi Fox News, to nie będzie miało na tą, powiedzmy, związaną bliżej z Bidenem żadnego, ale nieprzypadkowo – dla mnie przynajmniej – to właśnie przemówienie Bidena wczoraj w Warszawie było w ogromnym stopniu było skierowane właśnie do Amerykanów właśnie z tą narracją, że to jest po pierwsze wojna, która się nie kończy i w której musimy być ponieważ jej stawką jest demokracja, są nasze fundamentalne prawa człowieka, jest cały porządek światowy. Iż tak naprawdę to nie jest…
AM: Że jeśli się ją przegra, to zmieni się świat.
MWB: To nie jest tak, że Amerykanie nie powinni wysyłać sprzętu czy pieniędzy, bo jest to jakaś wojna w jakimś miejscu na świecie, które nie istnieje i o którym nigdy nie słyszeli. Tylko że stawką tej wojny jest dobrobyt nas wszystkich i światowy porządek, i myślę, że to w tym przemówieniu bardzo mocno przebijało i jest jakoś odpowiedzią na pytanie, czy Biden się obawia o opinię amerykańskich wyborców, o amerykańską opinię publiczną.
AM: Ale czy jest to w stanie ich przekonać? I mówienie o tym w Warszawie, i w Kijowie.
MWB: Myślę, że tak. To znaczy… Jest też ta amerykańska tradycja dużych gestów i przemówień, zawsze przypominamy Kennedy’ego, Reagana… I Biden… To, że pojawił się w Kijowie było właśnie próbą…
AM: [niezrozumiałe]
MWB: To jest jednak wydarzenie absolutnie historyczne. Żaden amerykański prezydent, czy to Reagan, czy Kennedy… Właściwie od Wojny Secesyjnej, od Wojny Domowej, żaden amerykański prezydent nie był tak blisko frontu w momencie, w którym Amerykanie tego frontu nie kontrolują. Amerykanów w Ukrainie nie ma. Więc ten gest był niesamowicie silny i wydaje mi się, że on się jednak przebija do amerykańskich mediów.
AM: Bardzo Państwu dziękuję… Proszę bardzo, bo jeszcze chciała Pani coś powiedzieć?
MPJ: Tak, tylko chciałam powiedzieć, że w pełni się zgadzam, że to przemówienie było skierowane do Amerykanów i już słychać głosy o tym, że wyjazd do Kijowa, i pojawienie się, i ta odwaga – ta osobista odwaga, która wykazał się prezydent Biden – jest jakimś rodzajem zapowiedzi bądź początkiem kampanii prezydenckiej. Że może tutaj odegrać jakąś rolę.
AM: Bardzo Państwu dziękuję.
Czytelnik zapewne zauważył, że sprawa East Palestine została wręcz zlekceważona. To zdarzenie zostało rozdmuchane przez skrajnie prawicowe elementy republikańskie. Właściwie to mały teren, nic takiego się nie stało, są rzeczy ważniejsze. Putin, Ukraina i demokracja.
A skandal dotyczył czegoś innego. Nie chodziło o sam incydent, a o to, jak mieszkańcy East Palestine zostali potraktowani. Wystarczyło tylko powiedzieć słowo, odpowiednio zadbać o mieszkańców. Odwiedzić ich chociaż raz na przestrzeni tego miesiąca, złożyć zapowiedź planowanej wizyty. Zamiast tego poczuli się oni odtrąceni przez obecną administrację i przez prezydenta Bidena, który wielokrotnie dał narodowi amerykańskiemu do zrozumienia, jak bardzo nim gardzi (przypomnieć należy chociaż to, jak Biden wielokrotnie spojrzał na zegarek podczas odbierania trumien żołnierzy poległych w ataku na lotnisko Hamid Karzai). Po tylu kompromitujących go sytuacjach East Palestine było wręcz dla niego złotą szansą, żeby odwrócić kierowany przeciwko niemu negatywny przekaz ze strony tego „odłamu”. Pokazać, że mu zależy, nawet jeśli tylko byłby to gest udawany.
Nie zrobił tego. Gorzej. Przez długi czas udawano, że nie ma problemu.
Ktoś jednak przyjechał do East Palestine – był to były prezydent Donald Trump. 22 lutego 2023 r. Donald Trump odwiedził mieszkańców East Palestine, przekazując im zaopatrzenie wody mineralnej (w formie „Trump Water”). Kupił także jedzenie. (Artykuł Associated Press.) Cynik może powiedzieć, że Trump zrobił to pod publiczkę. Nawet jeśli tak, to on coś zrobił. Administracja Bidena za to próbowała zamieść problem pod dywan, póki stało się to niemożliwe. Minister Transportu Pete Buttigieg, dla którego ważniejsze było zwalczanie rasizmu infrastrukturalnego (artykuł NPR), zjawił się dopiero po wizycie Trumpa. Oto reakcje mieszkańców na wizytę byłego prezydenta:
John Rourke, właściciel firmy przewozowej Blue Line Moving, pomógł zorganizować wizytę. Oto jego wypowiedź w programie Tuckera Carlsona z tego samego dnia.
Zapytany o to, co powinien zrobić prezydent Joe Biden, Trump odpowiedział: „Przyjechać tutaj”.
Biden postanowił to zrobić dopiero rok później. Po długiej ciszy i po licznych urlopach Biden nagle i niespodziewanie zapowiedział swoją wizytę do East Palestine na 16 lutego 2024 r. Burmistrz miasta na wieść o zapowiedzianej wizycie zarekomendował prezydentowi przyjazd w lutym 2025 r., gdy będzie promował swoją nową książkę.
Nadal istnieją wątpliwości co do tego, czy teren skażony oczyszczono w pełni. Dziennikarz RealClearPolitics Phil Wegmann zapytał Rzeczniczkę Prasową Białego Domu Karin Jean-Pierre o to, czy prezydent Biden zamierza wypić okoliczną wodę (odnośnik do artykułu RealClearPolitics). Jak mówią mieszkańcy, podczas wizyty ani prezydent Biden, ani pracownicy EPA nie podjęli się tego wyzwania (materiał Real America’s Voice). Serwis NewsNation przygotował reportaż na temat skażenia wody:
Traf chciał, że w dniu planowanej wizyty świat obiegła inna wieść – zmarł Aleksiej Nawalny. W czasie programu Tak Jest! (odnośnik, wymagana jest subskrypcja), w którym uczestniczyli poseł Konfederacji Michał Wawer oraz Wiceminister Spraw Zagranicznych Andrzej Szejna, transmitowano na żywo oświadczenie prezydenta Bidena w sprawie śmierci Nawalnego. Na koniec powiedział, że udaje się do Ohio, co umknęło tłumaczowi. Po transmisji miała miejsce następująca wymiana zdań (od 21 minuty):
Andrzej Morozowski: To był Joe Biden, prezydent Stanów Zjednoczonych. No i chyba taka najważniejsza, ponieważ w pytaniach ktoś zadał pytanie, jakie będą konsekwencje, bo on kiedyś, kilka lat temu, groził Putinowi, że jeśli zabije Nawalnego, to będą bardzo ostre konsekwencje. Ktoś zadał to pytanie, jakie teraz będą konsekwencje. Jeśli pytacie o wojnę, to wojny na pewno nie wywołamy z tego powodu. To powiedział.
Michał Wawer: Choć jednocześnie padła wyraźna deklaracja wskazująca na to, że prezydent Biden będzie próbował wykorzystywać to po to, żeby przepchnąć, tak, ten pakiet pomocowy…
Andrzej Szejna: I słusznie!
MW: Do przełamania tego klinczu. Tak, i bardzo słusznie. To jest rzecz bardzo dobra.
AM: To znaczy zaatakował swoich przeciwników politycznych, bo teraz Kongres rzeczywiście ma przerwę dwutygodniową. Dlaczego wyjechali na wakacje zamiast zająć się sprawą pomocy dla Ukrainy. No i zaatakował też Trumpa, swojego przeciwnika w tych nadchodzących wyborach, za te słowa. W tej chwili te słowa brzmią jeszcze gorzej niż brzmiały zanim Nawalny… mówimy o tym, że został zamordowany albo bezpośrednio, albo pośrednio…
AS: No bo zamęczony, po prostu.
AM: Musimy to…
AS: Ja uważam, że prezydent… nie używajmy tego słowa, że on to wykorzystał, ale jakby ta sytuacja, która miała miejsce, czyli zamęczenie lub bezpośrednie zamordowanie Nawalnego pokazuje, że siła argumentów jest po jego stronie. Dziś społeczeństwo amerykańskie, które jednak jest przywiązane – tak jak i polskie, i europejskie – do demokracji, do wolności, do sprawiedliwości jednak będzie oczekiwało również od tej części republikańskiej w Kongresie zachowania zgodnego z Konstytucją. Zachowania zgodnego z moralnością, którą wszyscy…
AM: No ale tam w Kongresie nie było problemu z tym, że oni nie chcą popierać tej ustawy. Problem był taki, że oni woleli rozgrywać swoje sprawy, czyli te, które wydają im się ważne w nadchodzących wyborach, czyli sprawy uchodźców, odkładając czy jakby robiąc zakładnikiem sprawy ukraińskie. I to jest problem! Bo ja rozumiem, że ich problemem są uchodźcy. Problemem świata, i ich w związku z tym również, jest Rosja i jest Putin. I czy to dzisiaj pomoże tej stronie, czyli bidenowskiej, żeby przekonać tę stronę trumpowską, że trzeba odłożyć te swary wewnętrzne na rzecz jakichś ważniejszych spraw.
MW: Pytanie, czy to „odłożyć swary” nie oznacza w tym przypadku skorzystania z okazji do wywarcia odpowiednio silnego nacisku, żeby Republikanie zostali zmuszeni do odłożenia swoich postulatów w zakresie polityki imigracyjnej i po prostu wyrażenia zgody na wsparcie kolejnego pakietu pomocowego dla Ukrainy…
AM: A Pan by odłożył, gdyby to dotyczyło Polski?
MW: To pewnie… Gdybym był Amerykaninem, pewnie byłbym z tego powodu niezadowolony, natomiast z mojej perspektywy jako Polaka, który ma za granicą wojnę na Ukrainie – bardzo się cieszę, że takie może być rozwiązanie tej sytuacji.
AS: Ja to się cieszę z tego, co Pan powiedział ponieważ rzeczywiście, może zabrzmi to trochę górnolotnie, ale jeżeli ta sytuacja i to zdarzenie, i to morderstwo polityczne Putina, wywrze odpowiednie wrażenie na politykach, ale i na społeczeństwie amerykańskim, to chociażby w zakresie wsparcia, jakie zostanie udzielone Ukrainie, jego śmierć – pomijając, że ona idzie w kierunku demokratyzacji i w jego sercu była Rosja – jego śmierć nie jest nadaremna ponieważ może uratować w przyszłości tysiące, o ile nie setki tysięcy żyć w Ukrainie.
MW: Wątpliwości, czy sam Nawalny byłby z tego powodu szczęśliwy, ale niewątpliwie może się tak wydarzyć.
AM: Bardzo Panom dziękuję.
Jak widać na poniższym klipie, mieszkańcy East Palestine nie są szczególnie zadowoleni. „Zrobiłeś zbyt mało, zbyt późno”, „Nie obwąchuj mnie” (napis trzymany przez dziecko), „Jebać Bidena”, „Usunąć Bidena z urzędu” – takimi hasłami witany był najpopularniejszy prezydent w kraju, który zjawił się, obejrzał miejsce wypadku i wygłosił krótkie oświadczenie podczas konferencji prasowej (odnośnik).
Może to o czymś świadczy? Ale co to kogo obchodzi, co myśli o tym wszystkim społeczeństwo amerykańskie, które nieustannie jest proszone o pomoc i od którego nieustannie czegoś się wymaga. Polska śmietanka medialno-polityczna oburza się na słowa Trumpa o tym, że jak ktoś w NATO nie będzie płacił umówionej składki, to on nie zamierza bronić tego kraju. Ba, wręcz zadzwoni do Rosji i powie jej, żeby robiła z tym krajem, co chce. Twardy język negocjacji, typowy dla Trumpa, którym chwali się podczas swoich wieców, gdy opowiada różne anegdoty na temat pertraktacji z przywódcami innych państw.
Natomiast gdy mowa jest o granicy Stanów Zjednoczonych? To nie ma znaczenia. Ważna jest nasza granica, nasze problemy, nasze wyzwania. Dajcie nam miliardy swoich pieniędzy na rozwiązywanie naszych problemów, a waszymi pomartwimy się kiedy indziej. W końcu Putin, Ukraina i demokracja.
Nikt z naszych ekspertów nie rozumie czemu pieniądze dla Ukrainy są wstrzymywane przez Republikanów. Otóż jest to przede wszystkim wina Demokratów. Prezydent Biden chce mieć nieszczelną granicę (podobnie jak spora część polityków). Niedawno żalił się do dziennikarzy, że nie ma żadnej mocy sprawczej w tym temacie, że nic nie może zrobić. To czemu pierwszego dnia swojej kadencji anulował budowę muru? Gotowe panele czekały na zainstalowanie, jak podaje The Daily Mail. Co więcej, w trakcie negocjacji nad tym najnowszym pakietem pomocowym wyłoniła się kontrowersyjna propozycja, tzw. Schumer-Lankford Border Deal. Teoretycznie ma to usprawnić przetwarzanie osób napływających przez granicę, zapewniając im lepszy schron na czas procesu rozpatrywania wniosku o udzielenie azylu. Ma też narzucać pułap osób możliwych do wpuszczenia dziennie bądź tygodniowo, po przekroczeniu którego prezydent musi zarządzić stan wyjątkowy. Ale może go też odwołać, jeśli chce. (AmericaFirstLegal pokrótce skrytykowała zapisy w tej ustawie).
Czego chcą Amerykanie? 17 stycznia 2024 r. Demokrata Robert Garcia, chcąc odwrócić uwagę od problemów administracji Bidena, zaczął straszyć społeczeństwo wizją trumpowskiego uszczelnienia granicy polegającą na postawieniu płotu i sprawienie, żeby był pod napięciem, wykopaniu fosy i umieszczeniu w wodzie krokodyli, rozlokowaniu żołnierzy, a nawet wysłaniu myśliwców bojowych. Komentarze mówią same za siebie.
Gdy szczegóły dotyczące propozycji Schumera-Lankforda wyszły na jaw, szybko stała się niepopularna. Choć na początku, po wielu miesiącach negocjacji wydawało się, że zostanie przegłosowana, fala krytyki spowodowała, że nawet Republikanin James Lankford sam musiał się z niej strategicznie wycofywać (artykuł Politico). (Np. ku niezadowoleniu Demokraty Chrisa Murphy’ego, który skonstatował, że dla nich najważniejsi są nieudokumentowani Amerykanie. Artykuł Fox News.)
Gdyby Donald Tusk, zawracając do początku tej sekcji, rzeczywiście chciał się wykazać, to naciskałby na Demokratów. Zwłaszcza na Bidena, który tę tragiczną sytuację na południowej granicy STWORZYŁ i na nią PRZYZWALA, podobnie zresztą jak większość polityków. Jednak dla polskiej śmietanki medialno-politycznej Joe Biden jest ich drogim przywódcą, gwarantem bezpieczeństwa Polski, o którym złego słowa nie można powiedzieć. Dlatego też straszą w mediach Republikanami – skrajną MAGA prawicą pełną wierzących w teorie spiskowe oszołomów – żeby nikt nie zaczął zastanawiać się, jakie są prawdziwe intencje tych szlachetnych obrońców demokracji.
Bo skoro tak traktują swój naród, to czemu wykazują tyle troski o cudzy?
Carlson to widzi i zadaje pytania. W przeciwieństwie do innych.
Komentarz AmerykaForum
Jeden poboczny wątek wymaga dalszego omówienia. Mianowicie chodzi o często powtarzany zarzut, że Tucker Carlson został zwolniony z Fox News w związku z kosztownym procesem wytoczonym przez firmę Dominion za szerzenie nieprawdy dotyczącej funkcjonowania jej maszyn do liczenia głosów (ponoć przyczyna była inna, Greg Price napisał o tym obszerny artykuł). Przy tym powiela się twierdzenie, że Carlson szerzy ulubione teorie spiskowe konserwatywnej prawicy oraz to, że kiedyś w innym wyroku sądowym uznano, że jego programu nie należy traktować poważnie (artykuł NPR). Poza tym zwolniono go z wielu miejsc pracy. Ma to, w mniemaniu jego przeciwników, czynić z niego osobę niegodną zaufania.
Jest to stwierdzenie problematyczne. W takim łatwym do przyswojenia przekazie zawsze kryje się sugestia podprogowa, że to my, w przeciwieństwie do niego, jesteśmy godni zaufania. Niestety, propaganda wylewa się ze wszystkich stron, w najbardziej niepozornych momentach. Przywołując raz jeszcze Ronalda Reagana, należy nie tylko „Ufać, ale weryfikować”. Należy też mieć świadomość, że nasze postrzeganie świata zależy w dużej mierze od tego, co media nam powiedzą. I że jeśli nie będą chciały nam czegoś powiedzieć, możemy nawet tego nie zauważyć.
A jak minie kilka dni od zdarzenia, tak wiele materiałów przepada bez echa… Co jest zastanawiającym zjawiskiem w przypadku TVN-u, jeśli chodzi choćby o główne wydania wiadomości i powiązane z tym materiały. Np. poniższy materiał z 9 lutego 2024 r. Marcina Wrony, który do niedawna miał osobną stronę na portalu. Po co to w ogóle publikować, jeśli wszystko zostaje zdjęte po tygodniu?
Tego dnia w głównym wydaniu Faktów pojawiły się jeden po drugim dwa materiały. W pierwszym omówiono powołanie generała Syrskiego, trudną sytuację na Ukrainie, wywiad Tuckera Carlsona z Putinem (użyto wielu nieprzychylnych przymiotników) i wstrzymywanie pakietu pomocowego dla Ukrainy w Kongresie. W drugim materiale natomiast omówiono pokrótce raport specprokuratora Roberta Hura, który postanowił nie rekomendować postawienia zarzutów Bidenowi za wynoszenie z biura dokumentów niejawnych. Jak twierdzi Hur, ława przysięgłych uzna go za „miłego, starszego pana o dobrej woli, miewającego kłopoty z pamięcią”.
I tutaj można zaobserwować coś niepokojącego. Na samym początku prezenter Grzegorz Kajdanowicz powiedział, że prezydent Biden nie pamiętał nawet, kiedy został wiceprezydentem. I tylko tyle. Nie wspomniano natomiast o tym, że innym przykładem problemów z pamięcią prezydenta było to, że nie był w stanie podać roku, w którym zmarł jego syn Beau Biden. Wręcz pomylił się o kilka lat, a to było w 2015 r. (Być może napomknięto o tym w samym artykule, ale nie da się już tego sprawdzić; w materiale telewizyjnym wzmianki o tym na pewno nie ma). Mimo tego, że to było dosłownie kolejne zdanie w tym raporcie, na stronie 208:
Jest to szczegół o tyle istotny, wymagający szerszego omówienia w innym artykule, że Biden ma tendencję do rozmijania się z rzeczywistością. Poza tym, że czasami myli podstawowe fakty na temat życia i śmierci Beau Bidena (np. incydent z 3 listopada 2020 r.), lubi też opowiadać rozbudowane, fizycznie niemożliwe historie, jak choćby tą o Stromie Thurmondzie, którego w 1957 r. przed śmiercią przekonał do poparcia projektu ustawy zapewniającej czarnoskórym prawa obywatelskie. Thurmond nie tylko zagłosował przeciw, to blokował mównicę przez 24 godziny (artykuł NPR). Poza tym zmarł 40 lat później, w 2003 r. Nie mówiąc już o tym, że kilka dni przed publikacją raportu Biden twierdził, że rozmawiał na temat ataku na Kapitol z 2021 r. z byłym prezydentem Francji Francois Mitterandem (nagranie), który zmarł w 1996 r. i z byłym kanclerzem Helmutem Kohlem, który zmarł w 2017 r.
I to Amerykanie widzą codziennie. Zobaczyli to m.in. 9 lutego, między Putinem mówiącym swobodnie przez dwie godziny, a Bidenem ledwo radzącym sobie z 12-minutową konferencją prasową. Biden postanowił wypowiedzieć się publicznie w związku z publikacją raportu Roberta Hura, podkreślając, że z jego pamięcią jest wszystko w porządku. Jednocześnie zapomniał, skąd pochodzi noszony przez niego codziennie różaniec upamiętniający śmierć Beau Bidena, a także stwierdził, że Meksyk graniczy z Izraelem po tym, jak nazwał prezydenta Egiptu Abd al-Fattah as-Sisiego prezydentem Meksyku. Widać to nawet w transkrypcji udostępnionej przez Biały Dom (słowa „Lady of” oraz „Mexico” pomogą odnaleźć stosowne fragmenty).
Interesujące jest życie w świecie, w którym człowiek znajduje się między młotem propagandy amerykańskiej a kowadłem propagandy rosyjskiej. Z tego względu wizyta dyplomatyczna Donalda Tuska i Andrzeja Dudy zapowiedziana na 12 marca może zaowocować zaskakującym zwrotem akcji. Jeśli na żywo dojdzie do wpadki ciężkiego kalibru, a u Bidena ostatnio jest ich coraz więcej, będzie bardzo trudno zaczarować rzeczywistość.
Może Biden powie, że ostatnio widział się z Nawalnym. W jego głowie wszystko jest możliwe.
Na zakończenie obrazek, który na pewno wywołał spore niezadowolenie Ruperta Murdocha, właściciela Fox News: