Niedawno stacja CNN zaprosiła Donalda Trumpa do wzięcia udziału w tzw. Town Hall. Jest to dość popularna w Stanach Zjednoczonych forma wywiadu, w czasie którego publiczność złożona z potencjalnych wyborców zadaje zaproszonemu politykowi pytania na różne trapiące ich problemy. Dla polityka to doskonała okazja do rozmowy z elektoratem na wizji i budowania bardziej pozytywnego wizerunku.
W polityce nic jednak nie jest tak proste i oczywiste. Wielu przypuszczało, że Trump sporo ryzykuje udając się na rozmowę do stacji, którą wielokrotnie oskarżał o szerzenie fałszywych wiadomości. Były szef stacji Jeff Zucker, jak wyszło z różnych nagrań Project Veritas, prowadził otwartą wojnę przeciwko Trumpowi, nie stroniąc od promowania wyssanych z palca tematów (koneksje Trump-Putin), zmyślania różnych historii (problemy neurologiczne Trumpa) czy ignorowania ważnych dla narodu kwestii (laptop Huntera Bidena). Nowy szef stacji CNN Chris Licht co prawda nie zamierzał kontynuować wendetty Zuckera, ale też nie można było się spodziewać, że powita Trumpa z otwartymi rękoma.
Jak dla byłego prezydenta potoczyła się ta pierwsza w tych prawyborach medialna bitwa na wrogim terenie? Przyjrzyjmy się bliżej całej sytuacji.
Kontekst
Ów wywiad (czy debatę) zorganizowano 10 maja 2023 r. Ta data jest nieprzypadkowa – były prezydent od dłuższego czasu jest nękany licznymi procesami sądowymi. Ledwie dzień wcześniej zapadł wyrok w sprawie E. Jean Carroll, która zarzucała Donaldowi Trumpowi to, że ją kiedyś zgwałcił. Ława przysięgłych uznała, że do gwałtu nie doszło (a w każdym razie nie dało się tego udowodnić), natomiast doszło do napastowania seksualnego; ława przysięgłych uznała także, że Trump dopuścił się zniesławienia. Tydzień wcześniej zapadł wyrok w sprawie pięciu członków Proud Boys, pro-Trumpowej ekstremistycznej bojówki. Czterech z pięciu członków uznano winnych temu, że byli w zmowie mającej na celu obalenie rządu i odwrócenie prawomocnego wyniku wyborów. Ponadto toczy się śledztwo w sprawie przekupienia Stormy Daniels, w sprawie wywierania nacisku na urzędników w stanie Georgia, a także w sprawie przechowywania dokumentów niejawnych w Mar-a-Lago. Żadna z tych spraw nie jest tak jednoznaczna, jak to media głównego nurtu sugerują, ale wymagałoby to zagłębienia się w szczegóły. Bez tego wszystkie te sprawy stanowią potężną amunicję dla przeciwników Trumpa.
Można więc przypuszczać, że CNN próbowało osiągnąć trzy główne cele. Po pierwsze, stacja chciała nadszarpnąć reputację byłego prezydenta w oczach potencjalnego elektoratu. Publiczne zmieszanie go z błotem poprzez wytknięcie mu jego procesów sądowych, a także innych jego grzechów zdawało się więc być doskonałym pomysłem.
Po drugie, stacja chciała podreperować swoją reputację. Po latach nieudanych absurdalnych ataków na Donalda Trumpa CNN straciło dawną renomę, a co najważniejsze – straciło sporą część swojej widowni. Nowy szef stacji CNN zapewne uznał, że zaproszenie Trumpa na wywiad pomoże wyprowadzić stację na właściwe tory.
I po trzecie, ten wywiad miał pomóc odwrócić uwagę od problemów administracji Bidena. Chodzi tu zwłaszcza o dwie istotne kwestie: problemy na południowej granicy oraz śledztwo dotyczące rodziny Bidenów.
W tym samym tygodniu południowa granica USA była oblegana przez imigrantów wyczekujących przedawnienia tzw. Title 42. W czasie pandemii koronawirusa Trump wprowadził to prawo, dzięki któremu straż graniczna mogła bez zbędnych formalności uniemożliwiać imigrantom wstęp do kraju z racji zagrożenia pandemicznego. To prawo, rzecz jasna, i tak zaczęto omijać w momencie rozpoczęcia pracy administracji Joe Bidena, ale mimo to stanowiło one poważne utrudnienie dla imigrantów z ponad 140 krajów. Title 42 uległo przedawnieniu 11 maja, dzień po wywiadzie.
Ważniejsze jednak – i łatwiejsze do stłumienia – było to, że republikańska komisja sejmowa ujawniła dalsze konszachty rodziny Bidenów. House Oversight Committee zorganizowało 10 maja, czyli akurat w dniu wywiadu, zapowiadaną od kilku dni konferencję prasową, podczas której opisali pokrótce swoje ustalenia. Komisja twierdzi, że praktycznie cała rodzina Bidenów wykorzystywała wiceprezydenturę i wpływy Joe Bidena do prowadzenia różnych lewych interesów m.in. z Chinami oraz w Rumunii. (Warto zapoznać się też z oświadczeniem komisji dostępnym na ich stronie oraz z przygotowanym przez nich tematem na Twitterze.)
Należy nadmienić, że tego samego dnia postawiono zarzuty Republikaninowi George’owi Santosowi za to, że kłamał na temat swojego życiorysu. Prawie jakby czekano z tym tak, żeby maksymalnie przykryć ustalenia tej komisji. (W artykule New York Post z 11 maja zwrócono uwagę na ten dziwny zbieg okoliczności.)
Przy okazji przypomnieć należy o istnieniu niezwykle szczegółowego raportu grupy śledczej Marco Polo dotyczącego laptopa Huntera Bidena. Komisja w czasie konferencji używała różnych sformułowań sprowadzających się do „może coś tutaj jest”, ale w raporcie wymieniono liczne realne naruszenia prawa.
Konfrontacja
Między innymi dlatego przypuszczano, że udzielenie wywiadu było dla Trumpa pomysłem głupim, wręcz samobójczym. Stacja CNN rozpoczęłaby powrót do czasów świetności, zaś szanse Trumpa na wygranie wyborów zostałyby pogrzebane na oczach milionów prawie na samym początku fazy prawyborów. Spore ryzyko, zero korzyści.
Mimo to, Trump postanowił wziąć w niej udział. W dniu wywiadu zamieścił nawet nagranie na swojej platformie społecznościowej Truth Social:
Dzisiaj wezmę udział na żywo w debacie zorganizowanej przez CNN we wspaniałym stanie New Hampshire. CNN słusznie jest zdesperowane odzyskać fantastyczną trumpową oglądalność. To była oglądalność, jak żadna inna. I chcą ją odzyskać. Złożyli mi ofertę, której nie mogłem odmówić. To może być początek nowego, prężnego CNN bez fałszywych wiadomości albo może to być totalna klapa dla wszystkich, w tym i dla mnie. Zobaczmy, co się stanie. Dzisiaj o 8 wieczorem.
Już na wstępie Townhall prowadząca Kaitlan Collins dała wyraźnie do zrozumienia, że nie zamierza pozostawić na byłym prezydencie suchej nitki. W mowie otwierającej nawiązała do toczących się przeciw niemu spraw sądowych. Po przywitaniu go wypomniała mu, że nadal nie zaakceptował wyniku wyborów z 2020 roku i że jego pierwsza kadencja zakończyła się brutalnymi zamieszkami na Kapitolu. Ten konfrontacyjny ton utrzymywała przez cały wywiad, bo Collins nie tyle pytała Trumpa o jego zdanie na ten czy inny temat, co próbowała przymusić go do potwierdzenia szerzonej oficjalnej wersji wydarzeń. Na przykład Collins próbowała sprostować jego wypowiedź dotyczącą ustawionych wyborów prezydenckich z 2020 roku. Cytat:
Collins: Panie prezydencie, wracając jednak do tego, co pan przed chwilą powiedział, to nie były ustawione wybory. To nie były skradzione wybory.
Pan i pana zwolennicy przegrali ponad 60 spraw sądowych dotyczących tych wyborów. I minęło prawie dwa i pół roku. Czy może pan publicznie przyznać, że przegrał pan wybory w 2020 roku?
Trump: Pozwól – pozwól, że powiem dalej.
Jeśli przyjrzeć się [organizacji] True the Vote, znaleźli miliony głosów na kamerze, na kamerach rządowych, gdzie [widać, że] zapychali skrzynki do głosowania kartami do głosowania.
Więc, patrząc na to wszystko, według mnie to szkoda to – co się stało. Według mnie to bardzo smutna rzecz dla naszego kraju. Sądzę nawet, że to bardzo smutna rzecz dla świata, bo, jeśli spojrzeć na to, co działo się w naszym kraju, nasz kraj stoczył się. Nasze granice są słabe. Nasze wojsko jest słabe.
Patrzysz na podatki, patrzysz na inflację, na to, co się stało z inflacją, to po prostu niszczy nasz kraj. Naprawdę staliśmy się, pod wieloma względami, krajem trzeciego świata. I bardzo smutne jest to, co stało się z tą administracją. I jest to coś, co będziemy musieli zmienić pierwszego dnia.
Byliśmy niezależni energetycznie. Teraz energii jest na poziomie, jaki nigdy wcześniej nie musieliśmy płacić. My – nikogo nie stać na dalsze płacenie tego, co dzieje się z naszą energią. Ale byliśmy niezależni energetycznie. I wychodziliśmy z Afganistanu z siłą i z godnością. A zamiast tego wyszliśmy, wyglądaliśmy jak głupcy…
Collins: I, panie prezydencie…
Trump: … prawdopodobnie najbardziej poniżający moment w historii naszego kraju.
Collins: Mamy tego wieczoru wiele pytań na temat gospodarki i polityki zagranicznej.
Trump: Dobrze.
Collins: Ale to, co pan przed chwilą powiedział, urzędnicy republikańscy obalili te zarzuty dotyczące fałszywych kart do głosowania. Chcemy panu dać dzisiaj szansę…
Trump: Kto? Kto?
Collins: Urzędnicy republikańscy w stanie Georgia…
Trump: Kto?
Collins: … i w każdym stanie. Nie ma – pańscy urzędnicy, panie prezydencie. Więc chcieliśmy dać panu szansę…
Trump: Spójrz, ludzie bali się wziąć za tę kwestię. Ale mamy w tym kraju wielki problem. Mamy wybory…
Collins: Cóż, chcieliśmy dać panu szansę na uznanie wyniku.
Trump: Mamy wybory, które były okropne.
Jeśli spojrzeć na to, co wydarzyło się w Filadelfii w stanie Pensylwania; jeśli spojrzeć na to, co wydarzyło się w Detroit w stanie Michigan; jeśli spojrzeć na to, co wydarzyło się w Atlancie, miliony głosów, i wystarczy tylko spojrzeć na kamery rządowe. Zobaczysz ich, ludzi idących do 28 różnych punktów do głosowania, żeby wrzucić po siedem kart do głosowania [do skrzynek do głosowania]. Przecież oni wszyscy zostali nagrani na kamerach.
Collins: Ale panie prezydencie, muszę tutaj panu przerwać, bo – bo nie ma na to dowodów. Pracujące dla pana osoby, zajmujące się wyborami, sami to zeznali i to powiedzieli. Republikanie w tych stanach zrobili to. W stanie Georgia głosy przeliczono kilka razy, w tym ręcznie.
Wyborcy mają do pana pytania na temat tego, co pan dzisiaj twierdzi.
I tak w kółko.
Collins wyraźnie była coraz bardziej podirytowana. Myślała, że Trump ulegnie presji, a Trump nie tylko gładko odpierał jej ataki, ale zaczął wywierać presję na niej i wymuszać u niej różne potknięcia. Collins zadała mu pytanie na temat toczących się właśnie negocjacji w sprawie podniesienia pułapu zadłużenia. Oto cytat z tej rozmowy:
Collins: Żeby była jasność, panie prezydencie, myśli pan, że Stany Zjednoczone powinny ogłosić bankructwo, jeśli Biały Dom nie wyrazi zgody na cięcia w wydatkach, których Republikanie żądają?
Trump: Równie dobrze możemy to zrobić teraz, bo zrobicie to później. Bo musimy uratować ten kraj. Nasz kraj umiera. Nasz kraj jest niszczony przez głupich ludzi, przez bardzo głupich ludzi.
Collins: Kiedyś powiedział pan, że wykorzystywanie pułapu zadłużenia jako narzędzia negocjacyjnego po prostu nie miałoby miejsca.
Trump: Oczywiście. To było wtedy, gdy byłem prezydentem.
Collins: To czemu jest inaczej teraz, gdy już pan nie sprawuje urzędu?
Trump: Bo teraz nie jestem prezydentem.
W kwestii wojny na Ukrainie Trump również zajął własne stanowisko:
Collins: Ale pytanie tutaj brzmi, czy dałby pan Ukrainie broń i wsparcie finansowe, gdyby został pan ponownie wybrany na prezydenta?
Trump: Usiadłbym- pozwól- pozwól, że ujmę to w bardziej miły sposób. Jeśli zostanę prezydentem, zakończę tę wojnę w jeden dzień, w 24 godziny.
Collins: Jakby pan zakończył tę wojnę w jeden dzień?
Trump: Najpierw spotkam się z Putinem, spotkam się z Zełenskim. Obaj mają słabe punkty i mają swoje mocne strony. I w ciągu 24 godzin ta wojna zostałaby zakończona. Skończyłaby się. Absolutnie by się skończyła.
Collins: Czy chce pan, żeby Ukraina wygrała tę wojnę?
Trump: Nie myślę o tym w kategoriach wygrywania i przegrywania. Myślę o tym w kategorii zakończenia jej, żebyśmy przestali zabijać tych wszystkich ludzi i rozkładać-
Collins: Co- czy mogę dopytać? Powiedział pan, że nie myśli o tym w kategoriach-
Trump: Ale jedną z rzeczy, jaką należy robić-
Collins: – wygrywania i przegrywania –
Trump: – trzeba – trzeba zmusić Europę –
Collins: Panie prezydencie, czy mogę dopytać? Bo wydał pan przed chwilą naprawdę ważne oświadczenie.
Trump: Przepraszam, pozwól mi dokończyć.
Collins: Czy może pan powiedzieć, czy chce pan, żeby tę wojnę wygrała Ukraina czy Rosja?
Trump: Chcę, żeby wszyscy przestali ginąć. Oni umierają, Rosjanie i Ukraińcy. Chcę, żeby przestali ginąć. I ja to załatwię – załatwię to w 24 godziny. Załatwię to. Potrzeba do tego mocy prezydentury.
Trump odniósł się do wielu innych kwestii. Skrytykował wyrok w sprawie E. Jean Carroll i jej dziwną obsesję na punkcie seksu („Swojemu psu, czy kotu, nadała imię Wagina”.). Był za uzbrojeniem nauczycieli tak, żeby mogli obronić uczniów w czasie ataku („Wielu tych nauczycieli to żołnierze, byli żołnierze, byli policjanci. To ludzie, którzy naprawdę rozumieją broń”.). Był za kompromisem aborcyjnym („I musisz mieć – tak się składa, że wierzę w wyjątki, życie matki, gwałt, kazirodztwo, tak jak Ronald Reagan wierzył w wyjątki”.), ale uważał, że obecna sytuacja to punkt wyjścia do dalszych negocjacji nad prawem aborcyjnym („Ale teraz, po raz pierwszy, osoby będące przeciwne aborcji mają zdolność negocjacyjną, bo wcześniej jej nie mieli”.).
Ponadto skrytykował administrację Bidena za osłabienie południowej granicy, niedokończenie muru i niekontrolowany napływ imigrantów, zwłaszcza w obliczu zbliżającego się przedawnienia Title 42. Stwierdził, że wiceprezydentowi Pence’owi zabrakło odwagi, bo uznał, że nie mógł odesłać głosów elektorów z powrotem do stosownych stanów. Zabójcę Ashli Babbitt nazwał zbirem, który jeszcze w dodatku pochwalił się tym w telewizji. Rozważał ułaskawianie sporej części osób, które protestowały 6 stycznia na Kapitolu. Przywołał aferę związaną z dokumentami Bidena znajdowanymi w różnych miejscach, w tym w Chinatown.
W pewnym momencie Trump nazwał Collins „wredną” („You’re a nasty person”) za to, że coraz bardziej wchodziła mu w słowo i go poprawiała.
Na koniec Collins zapytała Trumpa, czy zobowiąże się do zaakceptowana wyników wyborów prezydenckich 2024 r., jeśli uzyska nominację z ramienia Partii Republikańskiej.
Trump: Tak, jeśli uznam, że to były uczciwe wybory, tak, absolutnie.
Po zakończeniu wywiadu Collins opuściła scenę, natomiast Trump poświęcił trochę czasu na nawiązanie kontaktu z widownią:
W trakcie tego wywiadu działo się wiele. Dlatego też Czytelnik zachęcany jest do obejrzenia całego Town Hall, który można zobaczyć poniżej (na stronie CNN dostępna jest także transkrypcja):
Reakcje
Konserwatywna strona sceny politycznej nie kryła swojego zachwytu. Donald Trump był w szczytowej formie; tej samej, dzięki której zawojował scenę polityczną w czasie kampanii prezydenckiej z 2016 roku i którą prezentował przez prawie całą swoją pierwszą kadencję (najlepiej, i trochę wulgarnie, oddaje to RazörFist w swoim monologu „Trump’s Town Hall Trap-Card”). Tuż po debacie w Internecie pojawił się szereg memów, w tym poniższy:
Podobnego zdania są wrodzy Trumpa. W różnych krytycznych artykułach przewijały się warianty poniższych dwóch cytatów:
Slate: Ta dyskusja, nieumiejętnie moderowana przez Kaitlan Collins z CNN, był jednocześnie oburzającym przywołaniem starych złych dni prezydentury Trumpa; frustrującą zapowiedzią tego, czego możemy prawdopodobnie spodziewać się przez najbliższe 18 miesięcy; oraz jednoznacznym odrzuceniem skazanego na porażkę planu prezesa CNN Chrisa Lichta przywrócenia dawnej sytuacji stacji poprzez kierowanie przekazu do wyimaginowanego centrum.
MSNBC: Nawet jeśli Collins perfekcyjnie skontrowałaby każde kłamstwo i zniesławiający komentarz Trumpa, nie miałoby to znaczenia. Dzięki pomocy CNN Trump w zasadzie zdążył już zamienić to wydarzenie w jeden ze swoich wieców. Był tam, żeby wypromować swoją kandydaturę przed entuzjastyczną widownią, i to właśnie zrobił. Interwencje Collins sprawiły tylko, że Trump zaczął sobie z niej żartować – co też, rzecz jasna, MAGA widownia uwielbiała.
Nawet pracownicy stacji CNN otwarcie wyrazili swoje ubolewanie. Oliver Darcy w newsletterze Reliable Sources nazwał ten wywiad „spektaklem kłamstw”. Szef stacji CNN wezwał Darcy’ego na rozmowę, żeby mu uzmysłowić konieczność trzymania swoich emocji na wodzy (artykuł The Wrap).
Gary Tuchmann, podczas przepytywania niektórych członków widowni, postanowił wcielić się w mocno skondensowaną wersję Kaitlan Collins. Członkowie widowni, którzy chcieli bardziej skupić się na obecnych problemach, a nie na wyborach z 2020 roku, mieli pewien żal do CNN za drążenie tych tematów.
Dziennikarze CNN na pewno też nie byli szczególnie wniebowzięci, gdy zaproszony do studia Republikanin Byron Donalds zaczął odpierać ich zarzuty pod adresem Donalda Trumpa.
Anderson Cooper stwierdził z nieskrywanym smutkiem, że zrozumie widzów, jeśli przestaną oglądać CNN. Oto jego monolog:
Zanim zaczniemy dzisiejszy program, chcę powiedzieć coś o tym, czego byliśmy świadkiem ubiegłej nocy podczas Town Hall. Wielu z was wyraziło głęboką złość i rozczarowanie. Wielu z was jest oburzonych tym, że ktoś, kto próbował zniszczyć naszą demokrację został zaproszony na scenę przed tłum wyborców Republikańskich, żeby odpowiadać na pytania i, co nie było trudne do przewidzenia, dalej szerzył kłamstwo za kłamstwem za kłamstwem. I ja to rozumiem. To było niepokojące.
Niepokojące było oglądać i słuchać kogoś, kto nazywa czarnoskórego funkcjonariusza prawa zbirem, przymiotnik wielokrotnie przez niego używany do opisywania czarnoskórych mężczyzn, i kto nazwał Kaitlan Collins, moderatorkę, wredną, a tak nazywa każdą kobietę, która mu się postawi. Niepokojące było słuchać tego, jak mówi tak pochlebnie o spiskowcach QAnon i insurekcjonistach, którzy zaatakowali funkcjonariuszy policji i demokrację 6 stycznia. I okropne było słuchać tego, jak szerzy te absurdalne kłamstwa na temat wyborów. I szczególnie niepokojące było usłyszeć to, jak widownia, młodzi i starzy, nasi współobywatele, osoby kochające swoje dzieci i chodzące do kościoła, śmieją się i przyklaskują jego kłamstwom i dalszemu zniesławianiu kobiety, która według ławy przysięgłych złożonej z jego współobywateli padła ofiarą napastowania seksualnego i została zniesławiona. Choć Kaitlan Collins starała się, jak mogła, żeby korygować jego błędne wypowiedzi, niemożliwe jest przeprowadzenie pełnego fact-checku, bo kłamie on tak bezwstydnie.
Zapewne wielu z was myśli, że CNN nie powinno było dać mu możliwości wypowiedzenia się na tej platformie. I rozumiem złość z tego wynikającą, danie mu widowni, czasu. Rozumiem to. Ale rozumiem też to. Ten człowiek, którego wypowiedziami byliście tak bardzo zaniepokojeni ubiegłej nocy, ten człowiek jest pierwszy w kolejce do uzyskania nominacji z ramienia Partii Republikańskiej jako kandydat na prezydenta. I według sondaży inni Republikanie nawet go nie doganiają. Ten człowiek, którego wypowiedziami byliście tak bardzo oburzeni ubiegłej nocy, on może zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych za mniej niż dwa lata. I ta widownia, która wywołała wasze oburzenie, ona reprezentuje mniej więcej połowę tego kraju. To członkowie waszych rodzin, wasi sąsiedzi, i oni głosują. I wielu z nich powiedziało, że zagłosuje na niego.
Może nie zwracaliście na niego uwagi odkąd opuścił Biały Dom. Może czerpaliście przyjemność z tego, że nie musieliście go słuchać, bo myśleliście, że kolejny raz do tego nie dojdzie. Że jakieś śledztwo go powstrzyma. Cóż, jak na razie go nie powstrzymało. Jeśli więc ubiegła noc coś zademonstrowała, to pokazał, że może do tego dojść jeszcze raz. To znowu się dzieje. On się nie zmienił, i nie spuszcza nogi z gazu.
Macie wszelkie prawo być dzisiaj oburzeni i wściekli i nigdy więcej nie oglądać tej stacji. Ale czy myślicie, że siedzenie w swoim silosie i słuchanie tylko tych osób, z którymi się zgadzacie sprawi, że ten człowiek odejdzie? Jeśli będziemy słuchać tylko tych osób, z którymi się zgadzamy, może być wręcz odwrotnie. Jeśli kłamstwa nie zostaną zweryfikowane, bo nasza zdolność ich weryfikacji na scenie w czasie rzeczywistym nie jest doskonała, te kłamstwa trwają dalej i te kłamstwa się szerzą. Jeśli jesteście wściekli czy oburzeni, rozumiem to, ale macie moc, żeby coś z tym zrobić. Możecie się zaangażować. Może coś zmienić, nieważne po której stronie jesteście. A po ubiegłej nocy nikt z nas nie może powiedzieć, że nie wiedział, co tam jest. Że nie wiedział, co się zbliża. Zapytaliśmy senatorów Republikańskich o ich przemyślenia na temat ubiegłej nocy. Niektórzy woleli niczego nie mówić. Inni podzielili się swoją opinią.
Trump na swoim koncie społecznościowym zamieścił przeróbkę tej wypowiedzi. Zobaczyć można fragmenty z Town Hall z października 2021 roku (pełne nagranie). Prowadzącym był właśnie Anderson Cooper, który starał się wtedy, jak mógł, żeby nie wyrażać zdziwienia osobliwym zachowaniem Joe Bidena. Warto to w wolnej chwili zobaczyć. Poniżej wspomniana przeróbka:
Najbardziej jednak wymownym odzwierciedleniem nastawienia lewej strony sceny politycznej jest poniższy rysunek autorstwa Luke’a McGarry’ego, oddanego i mało subtelnego krytyka byłego prezydenta:
A jak wypadły notowania CNN? Oglądalność stacji wyniosła 3,3 miliona osób, najwyższa wśród wszystkich stacji w tym segmencie czasowym, deklasując rywali po raz pierwszy od dłuższego czasu (artykuł Axios). Trump stanął w obronie Chrisa Lichta, twierdząc, że nikomu ten wywiad nie przeszkadzał do momentu, gdy okazało się, że prowadzącej Kaitlan Collins daleko było do Barbary Walters. Przy okazji powiedział, że Alexandria Ocasio-Cortez jest neurotyczna i ma brzydkiego chłopaka. Trump na koniec poradził CNN, żeby cieszyli się tą wysoką oglądalnością. (Post na Truth Social.)
Komentarz AmerykaForum
Okazało się, że największym wygranym tego wieczoru był właśnie Donald Trump. W klasycznym dla niego stylu zaskarbił sobie sympatię widowni, zaś prowadząca Kaitlan Collins pod koniec zgrzytała zębami ze złości. Były prezydent zamienił wywiad-pułapkę w wiec wyborczy o wielomilionowej oglądalności. I CNN jeszcze mu to wszystko sfinansowało.
Przypomina to niejako dwa inne zdarzenia z czasu kampanii prezydenckiej z 2015 r. Pierwszym z nich jest słynna wymiana zdań między Trumpem a Megyn Kelly. W owym czasie atakowano Trumpa za jego niestosowne komentarze dotyczące kobiet, które nazywał „świniami”. W czasie pierwszej debaty republikańskiej moderatorka Megyn Kelly, wtedy wysoko opłacana prezenterka stacji Fox News, przytoczyła tę wypowiedź, chcąc ubić w zarodku szanse znienawidzonego przez media pretendenta do Białego Domu. Oto jak potoczyła się ta wymiana zdań:
Kelly: Jedną z rzeczy, za którą ludzie pana lubią jest to, że mówi pan to, co myśli i nie używa filtra politycznego. Lecz nie jest to bez wad, zwłaszcza jeśli chodzi o kobiety. Nazywa pan kobiety, których pan nie lubi „grubymi świniami, flejtuchami i obrzydliwymi zwierzętami”. Pana konto na Twitterze-
Trump: Tylko Rossie O’Donnell.
Kelly: Nie, to nie- (Aplauz, śmiech widowni) Pana konto na Twiterze- (Reakcja widowni nie ustaje)
Trump: Dziękuję.
Czemu ta riposta wywołała tak pozytywną reakcję? Rossie O’Donnell i Trump stali się zaciekłymi wrogami po tym, jak O’Donnell w 2006 roku w czasie programu The View zaczęła go atakować. Powiedziała, że był czterokrotnym bankrutem, że pieniądze dał mu tatuś i że oszukiwał ludzi w interesach. Przy tym jeszcze przedrzeźniała go. Klip z tego programu można zobaczyć poniżej:
W reakcji na to Trump rozpoczął kontratak. Cokolwiek Czytelnik może o tym nie pomyśleć, Trump odwzajemnia słowa i czyny kierowane pod jego adresem w danym momencie ze zwielokrotnioną siłą. Gdy ktoś jest dla niego miły, to on jest dla tej osoby nadzwyczaj miły. Gdy natomiast ktoś jest dla niego niemiły, to on staje się dla tej osoby nadzwyczaj niemiły. Dlatego też jeszcze w 2006 r. w wywiadzie dla The Insider nazwał O’Donnell „flejtuchem”, osobą „brzydką wewnętrznie i zewnętrznie”, o „grubej, brzydkiej twarzy”. (Business Insider pokrótce opisało przebieg tej wieloletniej sprzeczki między Trumpem a O’Donnell.)
Wiele lat później w programie Setha Meyera z 3 listopada 2017 r. została o to zapytana. Powtórzyła wszystkie zarzuty sprzed dziesięciu lat, mówiąc, że to wszystko prawda, którą łatwo można sprawdzić w Wikipedii. Odczuwała traumę z powodu zwycięstwa Trumpa. Poza tym nie kryła swojej radości z powodu śledztwa Roberta Muellera. Powiedziała nawet, że chce wytatuować sobie jego imię na sercu, święcie przekonana, że to właśnie jej ukochany Bob sprawi, że Trumpa dosięgnie sprawiedliwość. Kto pamięta koniec tego śledztwa i anemiczne zeznanie Muellera, ten może sobie łatwo wyobrazić, jak wielkie przeżyła rozczarowanie.
Jeśli zaś chodzi o Megyn Kelly, to był początek jej transformacji dziennikarskiej. Choć ta debata oznaczała powolny koniec jej kariery w Fox News, Kelly z czasem stała się niezależną dziennikarką, zaczęła prowadzić The Megyn Kelly Show i wyrobiła sobie swoją własną, odświeżoną i cenioną w środowiskach konserwatywnych markę. Np. Kelly stanęła w obronie Tuckera Carlsona po jego niespodziewanym zwolnieniu, wypowiadając się przy tym krytycznie na temat warunków, z jakimi miała do czynienia w Fox News (film z 10 maja 2023 r.).
Co najciekawsze, Megyn Kelly trafnie skrytykowała sposób przeprowadzenia Townhall. Wytknęła żenujący poziom pytań, które dotyczyły głównie różnych procesów sądowych Trumpa oraz protestu na Kapitolu, a nie gospodarki, kryzysu bankowego, praw kobiet względem społeczności transpłciowej, czy tego, czemu Trump nie zwolnił Anthony’ego Fauci’ego. Inaczej mówiąc, podczas republikańskiego Townhall prowadząca Collins skupiła się na zadowalaniu Demokratów, a nie na rozwiewaniu wątpliwości widowni Republikańskiej. Poza tym Kelly zwróciła uwagę, że Collins starała się dominować i wszędzie wciskać swoją opinię pod płaszczykiem korygowania faktów, choć wszyscy dobrze wiedzą, że w przypadku Trumpa ta taktyka jest wysoce nieskuteczna.
Drugim zdarzeniem jest zabawne oświadczenie Trumpa dotyczące Baracka Obamy.
Należy wpierw zaznaczyć, że Trump miał talent do ośmieszania mediów. W czasie kampanii prezydenckiej Trump wielokrotnie podpuszczał media głównego nurtu do korygowania swoich potknięć tak, że w rezultacie robiły mu darmową reklamę i jeszcze przy okazji atakowały jego przeciwników za niego. Hillary Clinton polała swój serwer kwasem, mówił Trump. Nieprawda, mówią fact-checkerzy, Hillary Clinton użyła specjalistycznego programu BleachBit do usuwania danych (artykuł Breitbart). Nie była to trudna sztuka. Media tak bardzo nienawidziły Trumpa, że często tych oczywistych pułapek nie dostrzegały.
Dlatego też planowane oświadczenie w sprawie aktu urodzenia Baracka Obamy stanowiło dla nich łakomy kąsek. Donald Trump zasłynął kiedyś tym, że publicznie żądał od ówczesnego prezydenta upublicznienia pełnego odpisu aktu urodzenia. Po trzech latach ten odpis w końcu ujrzał światło dzienne. Obama zażartował sobie wtedy publicznie z przyszłego prezydenta (nagranie). Gdy więc Trump w krytycznej fazie kampanii prezydenckiej postanowił wypowiedzieć się na temat, który już kiedyś przysporzył mu sporych problemów, mediom zaczęła ślinka cieknąć na myśl o długo wyczekiwanej upragnionej kompromitacji znienawidzonego przez nich natręta.
Zamiast tego wpadły w sidła. 16 września, czyli w piątek wieczorem, media oblegały pomieszczenie w Trump International Hotel w Waszyngtonie D.C. Donald Trump wyszedł przed mównicę i zaczął chwalić się poparciem ze strony weteranów. Kolejni weterani zachwalali przyszłego prezydenta. Pół godziny później Trump wreszcie poruszył zapowiadany temat. Najpierw pokrótce skrytykował Hillary Clinton za rozkręcenie skandalu z aktem urodzenia. Potem stwierdził, że on ten skandal zakończył i że Barack Obama urodził się na terenie Stanów Zjednoczonych. Ponownie uczyńmy Amerykę wielką i silną, dziękuję wszystkim, do widzenia.
Media były wściekłe. Oficjalnie Trump został skrytykowany za wykorzystanie tej kontrowersji do wypromowania swojego hotelu, a nawet twierdzono, że przez swój zwięzły komentarz ponownie rozniecił tę teorię spiskową. Tak naprawdę jednak nikt nie chciał przyznać, że Trump w piątek wieczór na wszystkich stacjach mediów głównego nurtu tuż przed wyborami umieścił półgodzinny spot wyborczy (oraz rozreklamował swój nowy hotel) – i media jeszcze za to wszystko zapłaciły.
Mimo to, omawiany tutaj Town Hall wcale nie był dla Donalda Trumpa takim dużym zwycięstwem. Gdyby ten wywiad miał miejsce w latach 2015-2016, to może tak, bo ogólnie był dość zabawny, a odpowiedzi Trumpa – w miarę rozsądne (chyba że ktoś jest opętany nienawiścią do niego, wtedy wszystko jest kłamstwem). Lecz miał on miejsce w 2023 r., trzy lata po roku 2020, który naznaczony został m.in. wybuchem pandemii koronawirusa. W oczach wielu zwolenników Trumpa był to okres, w którym ukazał on słabość, bezradność i uległość, a potem zamiast przyznać się do błędu, to nadal mówi, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Chodzi tu zwłaszcza o szczepionki na koronawirusa, które po dziś dzień zachwala na każdym kroku i twierdzi jeszcze, że uratowały one miliony istnień; czy też zasadność wprowadzenia obostrzeń pandemicznych. Co dobre, to ja; co niedobre, to inni, a tak w ogóle to od początku ich nie słuchałem – tak wygląda każda wypowiedź Trumpa.
Ani wrogowie, ani przyjaciele Trumpa nie mają odwagi zgłębić tej kwestii w jego obecności. Wrogowie tego nie zrobią, bo sami są w tym na różne sposoby umoczeni. Przyjaciele natomiast tego nie robią, bo może myślą, że to zaszkodzi popularności Trumpa. Może nie chcą mu robić przykrości. Albo może chcą pozostawić furtkę otwartą dla możliwego wywiadu z byłym – i prawdopodobnie przyszłym – prezydentem.
W ten czy inny sposób dojdzie do realnej konfrontacji. Robert F. Kennedy Jr., znany aktywista walczący z producentami szczepionek oraz największy krytyk Anthony’ego Fauci’ego, 19 kwietnia 2023 r. ogłosił początek swojej walki o Biały Dom, i będzie walczył o nominację z ramienia Partii Demokratów. Już w czasie swojej pierwszej przemowy wykonał prztyczek w stronę tego, jak administracja Trumpa zareagowała na pandemię koronawirusa. Od 50 minuty Kennedy wprost zarzucił Trumpowi to, że to ostatecznie jego wina. Cytat:
Obwiniam prezydenta Trumpa za lockdown. Wiele osób powie, że prezydent Trump jest obwiniany za wiele rzeczy, których nie zrobił. Jest obwiniany za niektóre rzeczy, które [rzeczywiście] zrobił. Ale najgorsze, co zrobił temu krajowi, naszym prawom obywatelskim, gospodarce i klasie średniej w tym kraju jest lockdown. Prezydent Trump, należy przyznać uczciwie – Pozwólcie mi to powiedzieć. Prezydent Trump powie, że lockdown nie był moim pomysłem. To biurokracja mnie wyrolowała. Powiedziałem, że nie powinniśmy tego robić. Ale to nie jest dobra wymówka. On był prezydentem Stanów Zjednoczonych. (Aplauz) I jak mawiał [prezydent] Harry Truman: „The buck stops here”. [Cała odpowiedzialność spoczywa na mnie.]
Kennedy stwierdził także, że pod żadnym pozorem nie będzie zainteresowany współpracą z Trumpem. Nasze stanowiska w pewnych fundamentalnych kwestiach, nasze podejścia do rządzenia i nasze filozofie przywództwa nie mogą bardziej się różnić – napisał na Twitterze.
Trudno przewidzieć, jak potoczy się ten cykl wyborczy. Choć na razie po stronie Partii Republikańskiej wyraźnym faworytem jest Donald Trump, zaś Ron DeSantis jest na dalekim drugim miejscu, wszystko może ulec zmianie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę kłębiące się nad głową byłego prezydenta problemy prawne, a jeśli to nie zadziała – rozliczenie go za jego reakcję na pandemię koronawirusa. Zdesperowany wróg jest zdolny do wszystkiego, czego koronnym przykładem są wydarzenia z roku 2020.
Donald Trump być może i wygrał tę potyczkę, ale w tej wojnie o Biały Dom nadal jest na straconej pozycji. I jego największym przeciwnikiem będzie on sam.