29 listopada 2023 r. gościłem w programie Andrzeja Ponety w stacji wRealu24. Tematem była druga rocznica ataku na paradę świąteczną w mieście Waukesha w stanie Wisconsin. W trakcie prezentacji omówiłem sam atak, reakcje mediów i polityków, niektóre aspekty rozprawy oraz to czy sprawiedliwości stało się zadość. Niestety, ze względu na to, jak wiele można na ten temat powiedzieć, prezentację ograniczyłem do ogólnego omówienia tej sprawy i do wybranych materiałów audio-wizualnych. Osoby zainteresowane zgłębieniem tego tematu mogą znaleźć zapis transmisji z rozprawy na kanale Law&Crime Network, obejrzeć wymieniony w programie film dokumentalny „Christmas Parade Rampage”, czy też obejrzeć szereg różnych klipów łatwo dostępnych w sieci.
Odnośnik do programu na kanale BanBye można znaleźć tutaj.
Ten temat był dla mnie trudny również z innego powodu. Jak ktoś ze słuchaczy zwrócił uwagę, moja prezentacja była trochę chaotyczna. Po części wynika to z ogromu dostępnego materiału (sama rozprawa trwała kilka tygodni, czy równe pięć dni bez przerwy), ale po części jest to efekt uboczny tego, na co chciałem położyć szczególny nacisk – na kwestii przestępstwa motywowanego nienawiścią na tle rasowym.
Rozprawa Darrella Brooksa, sprawcy tego ataku, jest odzwierciedleniem prawdziwej Ameryki. Nie tej, w której sprawiedliwość dosięga winowajców, ale tej, w której poszkodowani muszą uważać na swoje słowa i czyny w obecności aresztowanych. Na co dzień dowiadujemy się tylko o kolejnych zdarzeniach, czasami widzimy stosowne nagranie, ale poza ulotnym uczuciem oburzenia, prawdziwy charakter danej zbrodni szybko przykrywają problemy życia codziennego. Z niezanikającym bólem pozostają ofiary i ich bliscy, dodatkowo upokarzani groźbą ostracyzmu społecznego.
To zjawisko można obejrzeć dziejące się w zwolnionym tempie właśnie w trakcie tej rozprawy. Choć Darrell Brooks wielokrotnie publicznie nawoływał do nienawiści, a nawet do przemocy wobec białych, ten szczegół nie był w ogóle rozpatrywany. Nie wiadomo, co zmotywowało go do tego ataku, mówi oskarżyciel Susan Opper w swojej mowie końcowej. W 35 minucie skupiła uwagę zgromadzonych na „zamiarze”, który różni się od „motywu” tym, że nie wymaga uzasadnienia popełnionego czynu.
W czasie programu wskazałem na to, co mogło być motywem. Brooks miał tendencję do impulsywnego, agresywnego zachowania wobec kobiet stawiających mu jakikolwiek opór. Wielokrotnie trafił do więzienia za pobicie. Tego tragicznego dnia wyszedł z więzienia po tym jak wniesiono za niego znacząco zaniżoną kaucję (sąd uwierzył Brooksowi na słowo zamiast sprawdzić jego kartotekę). Brooks postanowił odwiedzić swoją byłą dziewczynę Erikę Patterson (z którą ma dziecko). Czemu? Bo to ona niedawno złożyła na niego donos na policję za pobicie. Próbował znowu ją zaatakować, ale w jej obronie stanęła koleżanka Patterson oraz Nicholas Kirby, biały mężczyzna. Brooks pomyślał, że Kirby jest jej nowym chłopakiem. Odjechał wściekły, wjechał na trasę parady świątecznej i, widząc szczęśliwe białe rodziny, postanowił wyładować swoją złość. Przyszło mu to o tyle łatwiej, że miał skrajnie rasistowskie poglądy. Poza tym mógł też czuć się bezkarny z powodu wieloletniego nadmiernie łagodnego traktowania przez wymiar sprawiedliwości.
Nie mam wątpliwości co do tego, że Susan Opper o tym wszystkim wie. Być może nie chciała komplikować sprawy poprzez wciąganie wątku rasistowskiego. Może obawiała się zaangażowania aktywistów, którzy umożliwiliby Brooksowi wywinięcie się z potrzasku. A może uznała, że jeśli wskazany motyw nie przekona ławy przysięgłych, Brooks może zanegować wyrok w trakcie apelacji.
Opper postanowiła nie podejmować tego ryzyka, tym samym dając oprawcy zwycięstwo szczególnego rodzaju. Brooks został, co prawda, skazany na karę sześciokrotnego dożywotniego pozbawienia wolności plus blisko 2000 lat kary pozbawienia wolności, ale z moralnego punktu widzenia sprawę zamieciono pod dywan. Z takich sytuacji należy przede wszystkim wyciągać wnioski na przyszłość, a zamiast tego panuje atmosfera udawania, że problem został rozwiązany.
Ile w kraju jest takich Brooksów, którzy są traktowani możliwie jak najłagodniej? To jest pytanie retoryczne, bo odpowiedź brzmi – mnóstwo. System sprawiedliwości dwoi się i troi, żeby interpretować czyny czarnoskórych sprawców w sposób najbardziej pobłażliwy.
Przykładem tu jest niedawny wyrok w sprawie brutalnego pobicia Ethana Liminga ze skutkiem śmiertelnym. W czerwcu 2022 r. w mieście Akron w stanie Ohio, Liming wraz z dwoma czarnoskórymi kolegami jeździli po osiedlu. Koledzy strzelali z pistoletu na kulki wodne do przechodniów, mając ubaw po pachy. W pewnym momencie przejechali obok liceum „I Promise” finansowanego przez LeBrona Jamesa. Koledzy strzelili do grających w koszykówkę trzech czarnoskórych nastolatków, których ten czyn rozzłościł. Nastolatkowie podeszli do samochodu. Koledzy Liminga uciekli, podczas gdy on starał się załagodzić sytuację. Nastolatkowie nie chcieli przyjąć przeprosin. Doszło do bójki. Nastolatkowie przewrócili Liminga na ziemię i deptali go bez opamiętania. Oczodoły miał zalane krwią. Na klatce piersiowej zostawiono wyraźny odcisk buta. Oficjalną przyczyną śmierci był uraz głowy w wyniku uderzenia tępym narzędziem. Gdy Liming upadł, uderzył tyłem głowy w asfalt.

Proszę pomyśleć co ta cała sytuacja mówi o sprawcach. Niezależnie od tego, czy śmierć Liminga była natychmiastowa czy nie, sprawcy nie zaprzestali ataku. Żeby mogli mu zostawić wyraźny odcisk buta, Liming musiał najpierw upaść. Sprawcy mogli w tym momencie zorientować się, co robią, udzielić Limingowi pomocy. Zamiast tego pastwili się nad nim jeszcze bardziej. Czemu go pobili? W samoobronie. Myśleli, że pistolet używany przez kolegów Liminga to prawdziwa broń. Widać ją na powyższym zdjęciu. (Artykuł Akron Beacon Journal z 22 lipca 2022 r. Zdjęcie pochodzi z tego artykułu.)
Czytelnik zapewne zastanawia się, ile lat dostali sprawcy tego koszmarnego czynu? Na początku oskarżono wszystkich trzech nastolatków o morderstwo. Kilka miesięcy później – o nieumyślne spowodowanie śmierci (patrz artykuł Akron Beacon Journal). Jeden ze sprawców, Donovon Jones, usłyszał wyrok w październiku 2022 r. – 180 dni kary pozbawienia wolności w zawieszeniu (artykuł ABC News5Cleveland). W styczniu 2024 r. zapadł werdykt w sprawie dwóch pozostałych sprawców. Jeden z nich, Deshawn Stafford, otrzymał karę 18 miesięcy pozbawienia wolności. Drugi, Tyler Stafford – tylko sześciu. Nie zostali uznani winnymi za nieumyślne spowodowanie śmierci. Za to uznano ich winnymi za napaść kwalifikowaną (z ang. aggravated assault). (Artykuł The Post Millenial.) W stanie Ohio za napaść kwalifikowaną uznaje się czyn, który może wyrządzić poważną krzywdę ofierze, a nawet wiązać się z ryzykiem kalectwa czy śmierci. Ryzykiem. (Artykuł prawnika Adama Burke praktykującego w stanie Ohio.) Sąd w ten sposób powiedział rodzinie Liminga, że ich syn tak naprawdę zabił sam siebie.
Warto też przywołać przypadek Jamesa Fieldsa. W sierpniu 2017 r. odbył się protest Unite the Right w obronie pomnika generała Roberta E. Lee w mieście Charlottesville w stanie Virginia. Tego dnia doszło do starcia między grupą Unite the Right (który uzyskał legalne pozwolenie na obecność w parku mieszczącym kontrowersyjny pomnik) a grupą lewicowych aktywistów Antifa i Black Lives Matter. Ta przemoc była wynikiem umyślnego działania władz, w tym komendanta policji, które dopuściły do konfrontacji obu tych grup.
James Fields, zadeklarowany neonazista i jeden z uczestników protestu Unite the Right, uznał, że ma dość i postanowił wrócić do domu swoim samochodem. Fields nie był tutejszy, więc zdany był na system nawigacji. Niestety dla niego kolejne wskazywane mu drogi były zablokowane. Fields krążył w poszukiwaniu wyjścia. Mijał po drodze aktywistów lewicowych, w tym Dwayne’a Dixona wymachującego w jego stronę karabinem. Fields cierpiał na schizofrenię, miał trudności z opanowaniem emocji. W pewnym momencie ktoś uderzył kijem w jego samochód, pozostawiając dość wyraźne wgięcie (artykuł Big League Politics). Chcąc uniknąć konfrontacji z agresywnym tłumem, Fields przyśpieszył i zjechał w prawo w uliczkę. To był zły pomysł. Tłum lewicowych protestujących zaczął wypełniać uliczkę. Ktoś znów go zaatakował. Zamiast zwolnić, Fields jechał dalej zapewne myśląc, że to zniechęci napastników. Tłum zamiast zejść mu z drogi, otoczył go jeszcze bardziej, zwiększając liczbę stratowanych. Była ofiara śmiertelna – Heather Heyer. Pod tym względem Fields nie był człowiekiem niewinnym. Jednak w momencie zatrzymania (Fields wydostał się z tłumu i zaparkował kawałek dalej) był zapłakany, na koszulce miał żółtą plamę i prosił policję o udzielenie pomocy poszkodowanym.
Lecz tutaj system nie miał absolutnie żadnego problemu z ustaleniem motywu. Z miejsca postawiono mu nie jeden, ale aż 29 zarzutów o popełnienie przestępstwa motywowanego nienawiścią. Żądano dla niego kary śmierci. Z opresji uratowało go tylko wyrażenie skruchy i dobrowolne przyznanie się do zarzucanych mu czynów. Proces zakończył się karą dożywotniego pozbawienia wolności plus 419 lat kary pozbawienia wolności. Czytelnika zaskoczy to, że to był tylko pierwszy proces – ten dotyczył tylko samego czynu. Te 29 zarzutów rozpatrywano dopiero w drugim, odrębnym procesie skupiającym się na nienawistnej motywacji sprawcy. Tu też Fields został uznany winnym i skazano go na kolejną karę dożywotniego pozbawienia wolności. (Oświadczenie Departamentu Sprawiedliwości z 28 czerwca 2019 r.)
W tym świetle nie postawienie Brooksowi choćby jednego zarzutu o popełnienie przestępstwa motywowanego nienawiścią jest wymowne. Sama idea „przestępstwa motywowanego nienawiścią” jest mechanizmem umożliwiającym sądzenie według klucza światopoglądowego. Wystarczy znaleźć jakąkolwiek wypowiedź sprzed kilku lat powstałą w przypływie złości, żeby uzasadnić zaostrzenie wyroku czy nawet ściganie danej osoby. Jednocześnie można zignorować słowa i czyny wypowiedziane w trakcie popełniania przestępstwa zależnie od subiektywnej oceny aktywistów sądowych. Jest to wprowadzanie do systemu prawnego myślozbrodni tylnymi drzwiami – i wielu jeszcze temu przyklaskuje myśląc, że pomoże to położyć kres szerzącej się w społeczeństwie nienawiści.
Tak naprawdę będzie to niewidzialne jarzmo nakładane na osoby o poglądach sprzecznych z nienawiścią sankcjonowaną przez system. Na razie obejmuje to tylko słowa i czyny, ale jeśli kiedyś do powszechnego użytku wejdą czipy wszczepiane w mózg (Klaus Schwab ma obsesję na tym punkcie), będzie trzeba liczyć się z możliwością neuroinwigilacji. Nie będzie nawet trzeba czytać komukolwiek w myślach. Wystarczy skrycie robić pomiar temperatury obszarów mózgu odpowiedzialnych za uczucie nienawiści w reakcji na specyficzne bodźce, i już można zacząć taką osobę rozpracowywać. Zgodnie z prawem.
Także uważaj na to, co robisz, mówisz i czujesz – chyba że należysz do grup społecznych objętych szczególną ochroną prawną.
Na sam koniec rozprawy Brooksa, w 47 minucie, puszczono film ukazujący całe zdarzenie. Obejrzeć można tylko reakcje osób siedzących na sali w grobowej ciszy, przerwanej na moment stłumionym płaczem. Uczestnicy rozprawy widzieli ten film dziesiątki, oskarżyciele i sędzia nawet setki razy, ale ilekroć odtworzono te trzy minuty grozy, niemożliwe było zachowanie spokoju na widok tak okrutnego, pełnego pogardy dla ludzkiego życia czynu.
I przez całą rozprawę, przez te wlekące się niemiłosiernie trzy tygodnie psychologicznych tortur, uczestnicy tego groteskowego widowiska musieli trzymać nerwy na wodzy.
Inaczej „zapłakany” Brooks oskarżyłby kogoś o nienawiść na tle rasowym.